Witaminy i minerały są niezbędne dla prawidłowego funkcjonowania ludzkiego organizmu, lecz nasze ciało nie jest w stanie wyprodukować większości z nich.
Kiedyś ziemia, na której uprawialiśmy nasze plony była bogata w składniki odżywcze pochodzące z prawie 20% warstwy organicznej, dziś ta gleba jest po prostu jałowa, więc jak ma wydać ona pełnowartościowy plon. Nie jest nowością, że ziemia jest „bezpłodna”, już w 1936 roku w Stanach Zjednoczonych pojawił się dokument 264, w którym pisze się, że: „większość z nas cierpi na braki, które są wywołane zniszczoną ziemię, ponieważ plony nie posiadają odpowiedniej ilości minerałów, bez względu na to jak dużo ich zjemy”. W 1992 roku na posiedzeniu Narodów Zjednoczonych dotyczących środowiska i rozwoju, aż 72% składników odżywczych znikła z naszych produktów spożywczych (jedynie w Europie, Ameryka Północna odnotowała aż 80% spadek). Jest to efektem użycia pestycydów, herbicydów, nawozów sztucznych czy monokultury rolnicze (źródło).
Dlatego powstał rynek sztucznych jak i „naturalnych” suplementów, za którymi murem stoi cała farmacja, wraz z lekarzami, dietetykami a nawet osobami zajmującymi się naturalną medycyną. Wszystkie te grupy mówią jednym głosem, że każdy dorosły powinien codziennie przyjmować multiwitaminy, aby uzupełnić ich braki w organizmie. . Rynek suplementów to ogromny interes, który zatrudnia miliony ludzi na całym świecie, generuje biliony dolarów zysku i „wspomaga” wiele rządów, uniwersytetów oraz lekarzy.
Może i suplementy były dobrym rozwiązaniem na problemy wyjałowienia ziemi, jednak jest jedno ‘ale’ związane z tymi wszystkim suplementami. Mianowicie we wszystkich wielkich laboratoriach naukowcy uważają, że pojedyncze witaminy są równie skuteczne i zdrowe jak te występujące w stanie naturalnym. Zapominając, że skuteczność witamin jest uzależniona od innych elementów, które występują w połączeniu z witaminą w jej naturalnym stanie.
Ponadto sztuczne witaminy mają jedną dość dużą wadę, mogą być toksyczne dla naszego organizmu. Dzieje się tak, ponieważ człowiek w swojej zabawie w Boga (lub jak kto woli siłę twórczą), przyjął próżną pozycję gdzie uważa, że jest w stanie przeskoczyć miliony lat ewolucji tworząc syntetyczny super produkt. Niewielu ‘geniuszy’ w kiltach zastanawia się, że te syntetyczne witaminy są nowością dla naszego organizmu i są po prostu nierozpoznawalne przez nasze ciało. Co więcej po zetknięciu się ze sztucznością syntetycznych witamin ciało po prostu broni się przed nimi rozpoczynając łańcuch reakcji autoimmunologicznych. To one paradoksalnie sprawiają, że sztuczne witaminy w ilości śladowej działają na nasz organizm, gdyż osłabiony i zajęty ciągłą obroną system odpornościowy po prostu się poddaje.
Naturalne czy syntetyczne suplementy?
Na rynku istnieje wiele tzw. naturalnych produktów reklamowanych w przeróżny sposób, są one jak zwykle wszędzie w aptekach czy sklepach zielarskich. Jednakże o tym, że zdjęcie żywej rośliny np. brokułu nie jest tym samym, co prawdziwy, nie trzeba nikogo przekonywać. Podobnie jest z witaminami, nie można oczekiwać, że sztuczny i martwy produkt chemicznych pomijający wszystkie enzymy, hormony czy też przeciwutleniacze, które obecne są w jego „żywym” pierwowzorze są w jakikolwiek sposób identyczne.
Dla przykładu, poniżej jest witamina C, albo prędzej sztuczny kwas askorbinowy oraz po prawej prawdziwa witamina C. Widzisz różnicę wywołaną przez różne inne substancje zawarte w naturalnej witaminie C?
Czym są naturalne suplementy diety?
Naturalne suplementy pochodzą z ekstrakcji danej substancji spożywczej jak np. owoce róży. W procesie uzyskiwania usuwa się błonnik i celulozę. Następnie filtruje się owoce w wodzie, osusza w niskich temperaturach i pakuje przeważnie w ampułki roślinnego pochodzenia. Tak powinno być, a jak jest?
Naturalne nie znaczy lepsze
Nawet, jeśli na opakowaniu Twoich witamin pisze „pochodzenia naturalnego” nie oznacza to że są naturalne. Równocześnie owe „naturalne” suplementy mogą być nieefektywne, gdyż zostały odizolowane od pozostałych elementów, z którymi dana witamina występowała. Np: kiedy naukowcy wyizolują witaminę C z pomarańczy, oznacza to że jest ona naturalna ale pozbawiona prawie całkowicie np. bioflawonoidów niezbędnych do prawidłowego oddziaływania witaminy C na nasz organizm. Sprawiając, że jedynie mała część witaminy C tak naprawdę wpływa na nasz organizm. Jednakże wiele pseudo naturalnych witamin wciąż jest uzupełnianych o syntetyczne witaminy. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że bardzo często producent nie informuje konsumenta o dodatku sztucznego substytutu.
Bardzo często praktykowane jest wytwarzanie podstawy witamin z drożdży lub alg, a następnie do tej bazy dodawane są sztuczne witaminy, które zyskują miano „pochodzących z natury”. Jednakże bardzo często ‘naturalne’ nie oznacza, że w produkcie występują wyłącznie naturalne substancje. Co więcej prawo Unii Europejskiej precyzuje jedynie użycie terminu „naturalny” w pojęciu do dodatków smakowych. Owszem, są kraje, które starają się na własną rękę uściślić użycie słowa ‘naturalny’ jak Wielka Brytania czy Francja, ale nie Polska.
Co więcej naturalne nie oznacza pełnowartościowe, bardzo często wydaje się nam, że naturalny produkt jest ekologiczny, czyli pełnowartościowy. Nic bardziej mylnego, witamina z etykietą naturalna może pochodzić z plantacji, która traktowała roślinę całą serią różnorakich chemikaliów, które mają na celu podnieść opłacalność produkcji.
Dlatego też tak ciężko jest znaleźć rzetelnych producentów, którzy faktycznie sprzedają naturalne suplementy diety. Jak ich znaleźć? Nie mam zielonego pojęcia, bo zawiłości ochrony patentowej itp. sprawiają, że musimy producentom ufać ‘na słowo’. Czy ja im ufam? O nie, dlatego, że jak świat stary to pieniądz rządzi etyką i ludzką moralnością. Czy ty ufasz, że komukolwiek zależy na tobie i twoich najbliższych? Owszem można spróbować prosić ich, aby ujawnili całkowity skład wspomnianej witaminy lub zanieść ją samemu do laboratorium. Jednak czy to coś da?
Dlatego jak sugeruje autor Vic Shayne w książce Whole Food Nutrition: The Missing Link in Vitamin Therapy, bardzo ważne jest w przyjmowaniu jakichkolwiek witamin, co im towarzyszy i jakie inne składniki są konsumowane na wespół z daną witaminą. Sama witamina nie jest w stanie ochronić nas przed różnymi schorzeniami jak rak czy problemy z sercem.
Dlatego też, trzeba sobie radzić alternatywnie. Ponieważ ziemia jest jałowa warto samemu nawet w doniczce na parapecie zacząć uprawiać warzywa i zioła (np. moje pesto), które posłużą, jako suplement diety.
Naturalne witaminy w multiwitaminowym pesto
Aby wykonać pesto potrzebujesz:
- 1 szklanka młodych liści pokrzywy
- 1 szklanka natki pietruszki
- 1 szklanka szpinaku lub rukoli
- 2 do 3 ząbków czosnku
- Pół szklanki oleju słonecznikowego tłoczonego na zimno
- ¼ łyżeczki soli kamiennej (absolutnie nie bielonej i nie jodowanej, wato już kupić nawet sól do przetworów
- nieoczyszczoną niż tą białą substancję ze sklepu)
- ¼ lub ½ szklanki nasion lub orzechów (ja użyłam nasion słonecznika)
- ¼ świeżego kwiatu nagietka (opcjonalnie) lub 2 łyżki świeżego kwiatu lawendy
- pokrzywy
- 1 łyżeczka octu jabłkowego lub winnego
Najpierw zagotuj wodę i dodaj odrobinę soli. Przygotuj drugi garnek z lodem lub bardzo zimną wodą. Wrzuć pokrzywy do garnka ze wrzątkiem na kilka sekund, następnie wyciągnij i przełóż szybko do garnka z lodem.
W kolejnym kroku zmiel wszystkie składniki w mikserze ręcznym, przełóż do wyparzonego słoika, zostawiając z 1cm od góry. Następnie dolej oleju aby ten przykrył pesto, dobrze zakręć i włóż do lodówki moje ostatnie pesto bez problemu było cały rok (nie wiem czy takie pesto będzie dobrze przechowywać się w piwnicy, jednak wydaje mi się, że nie powinno być z tym problemów).
Takie pesto zawiera duże ilości witaminy C, B2, B12, C, K, E, betakarotenu, żelaza, wapnia, fosforu, kwasu foliowego, magnezu, potasu. Ponadto zarówno czosnek, jak i nagietek lub lawenda mają działanie antywirusowe, przeciwzapalne, wirusobójcze i bakteriobójcze
A już niedługo jak urośnie mój rozmaryn pojawi się rozmarynowe pesto na infekcje.
Bilbiografia:
Calment, B.(2010) Supplements Exposed: The Truth They Don’t Want You to Know About Vitamins, Minerals, and Their Effects on Your Health.
Shayne: V. (2000) Whole Food Nutrition: The Missing Link in Vitamin Therapy
[mpp_inline id=”55194″]
27 odpowiedzi na “Multiwitaminowe pesto zamiast pigułki – przepis”
Super przepis! nie omieszkam wypróbować, tym bardziej, że nie tolerując nabiału, jajek i soi brakuje mi zróżnicowania smarowideł na kanapki.
Tylko jeszcze dorzucę coś o suplementach – generalnie zgoda z tym co napisałaś. Ale ja znalazłam suplementy, którym mogę zaufać. Opracowuje je instytut dr Ratha. Jego działalność to długa i bogata historia, a jak ktoś chce „poznać” faceta z jednego wykładu, to mogę polecić ten:
https://www.youtube.com/watch?v=JvlHbVp9oJs
Zainteresowani znają więcej sami. Nie chodzi mi o reklamę, bo nic z tego nie mam, po prostu to co on mówi i robi pokrywa się w dużej mierze z powyższym artykułem i myślę, że warto się z tym zapoznać.
Współpracuje z nim Polka – Aleksandra Niedźwiedzką, którą on nazywa Marią Skłodowską naszych czasów.
A skąd mogę wziąć magistrów lub lawendę, żeby było na pewno bezpiecznie? Jestem zupełnym laikiem w kwestii ziół.
Często tu zaglądam, bo jak rzadko kiedy mogę spokojnie przyklasnąć życiowej filozofii: podzielam taki sam strach przed ekspansją technokracji, chemicyzacji, farmakoterapii i innych nowoczesnych, a szkodliwych dla Natury i nas działaniom. Cieszę się wielce z wielu przepisów, które tu znajduję, zarówno dla kuchni, zdrowia, jak i urody. Aktualnie walczę na swój sposób z pyłkami i swędzeniem oczu (to doskwiera mi najbardziej, mniej kichanie i prawie wcale katar) – w tym celu parzę nieustannie herbatki na bazie pokrzywy i rumianku, a inne dzikie róże, mięty etc, dodaję głównie dla smaku. Wierzę, że dam radę!
Pozdrawiam i życzę wytrwałości.
Witaj Beato, cieszę się, że jest Ci dobrze na Zielonym Zagonku,.. 🙂 Tak zagonek powstał aby pchnąć troszkę ludzi do myślenia, nie trzeba się ze mną zgadzać, ale mnie cieszy kiedy inni podejmują temat i sie zastanowią choć przez chwilę o tym co napisałam. Co do alergii czy słyszałaś kiedykolwiek o świecowaniu i terapii pyłkiem pszczelim? Ponoć obie te metody sa bardzo skuteczne w walce z sezonową alergią. 🙂
Takie pesto z makaronem jest pyszne! Polecam jeszcze przed zmiksowaniem uprażyć pestki ze słonecznika z odrobina soli na suchej patelni, a czosnek sparzyć na kilka sekund wrzątkiem. Ja dodaję jeszcze suszone pomidory
Mniam suszone pomidory i to jeszcze na słońcu,… jejku uwielbiam je, sama w tamtym roku zrobiłam kilka słoików, w tym roku będzie kilkadziesiąt 🙂
A mogę zapytać jak w naszym klimacie suszysz pomidory? Kiedyś próbowałam, ale się zepsuly. A mamy sporo własnych pomidorów i chętnie bym je usunęła na zimę. ..
Oczywiście ususzyla a nie usunęła. Ech te przemadrzale komórki. ..
Ewa, a jak używasz to pesto? Do makaronu czy po prostu łyżeczką do buzi, jak lekarstwo?
Od jakiegoś czasu podczytuję Twój blog- poruszasz tu naprawdę ważne tematy, trochę przepisów wykorzystałam w praktyce. Dzięki!
Witaj Romko, u mnie takie pesto używane jest do kanapek na masło wraz z pomidorem, ogórkiem,.. czymkolwiek, do makaronów też jest świetne. Do sosów. ale tutaj pod koniec już na talerzu, do mięs do wszystkiego i w tym jest jego magia 🙂 łatwo jest je ukryć, a dzieciom smakują prawdziwe witaminki 🙂 Pozdrawiam i cieszę się, że podoba Ci się Zielony Zagonek. Ewka
Fajny przepis, spróbuję. A z czym to jeść?
Witaj Aga odpisałam Romce, ale skopiuję na wszelki wypadek, abyś nie musiała szukać 🙂 „u mnie takie pesto używane jest do kanapek na masło wraz z pomidorem, ogórkiem,.. czymkolwiek, do makaronów też jest świetne. Do sosów. ale tutaj pod koniec już na talerzu, do mięs do wszystkiego i w tym jest jego magia 🙂 łatwo jest je ukryć, a dzieciom smakują prawdziwe witaminki 🙂 ” Ściskam Ewa
Fajowe. Ja w sezonie miksuję świeże i tak popijam. Muszę spróbować zrobić na zimę.
Co do pokrzywy, to dopóki nie kwitną można 10cm czubków ciąć. Poza tym skosić całe i poczekać – odrosną ładnie.
Nimilijahna ja właśnie musiałam rwać skoszone, bo mąż postanowił „oświeżyć” ogródek,…
Na pokrzywowe zbiory nie jest za późno:) Nie tylko wiosenna się nadaje . Jak masz swoją , to trzeba ją podciąć i puści młodziutkie listki i z tych listków można zrobić!
i tak to pesto bez zaprawiania może stać w lodówce cały rok?
Przepis świetny. Właśnie po roku niechorowania, dzieci mi zapadły na trzydniową biegunkę, muszę im odporność odbudować jakoś.
Pozdrawiam, świetne artykuły, na wiele nowych i nigdzie nie publikowanych rzeczy otwierają mi oczy! 🙂
Aniu ja w tamtym roku zrobiłam tak wyłącznie z bazylią i stała do przednówka, potem zapas się wyczerpał. Najważniejsze, aby od góry był olej i aby wszystko było dobrze wymieszane, a słoik czysty. Ja w tym roku spróbuję wynieść pesto do piwnicy,.. na próbę jeden słoiczek zobaczymy 🙂 więcej będzie w lodówce,.. o wiele więcej 😀
Ja robię pesto jeszcze z dodatkiem krwawnika, właśnie teraz sobie takie zafunduję, żeby dojść do równowagi po infekcji wirusowej. Dziękuję za dużo fajnych informacji, widać, że lubisz zgłębiać wiedzę, co przy dzisiejszych internetowych artykułach jest wielkim plusem. Z przyjemnością czytam u ciebie.
Małgosiu o widzisz krwawnik musi być naprawdę fajny w tym wypadku. Strasznie spodobało mi się konserwowanie ziół właśnie w ten sposób. Zastanawiam się też nad robieniem multiwitaminowych octów z jagód,.. ale to następnym razem 😀 jak będa jagody 🙂
czekamy i na jagody zatem!
Uwielbiam takie „jednogarnkowe” specyfiki ;D
Wszystko super, ale jeśli ziemia uprawna jest jałowa, to czy ta kupowana w sklepie nie…. czy może może sami ja z czasem ubogacić i później pakować w doniczki celem stworzenia własnego zielnika/ogródka. Może te skorupy jaj, ogryzki…mały kompostownik, choć szczerze w upale na balkonie może to być kłopotliwe…więc jak?
Karciu, Basia na swoim blogu http://www.slonecznybalkon.pl/ pokazuje, że naprawdę można nawet w mieście mieć pomidory. Bardzo dobrą alternatywą dla kompostownika jest np farma dżdżownic (chyba, że nie lubisz robactwa) ta nie śmierdzi, zajmuje mało miejsca, a po przepłukaniu masz prawdziwy humus i robaczki co zjadają odpadki z domu 🙂 czyli wszyscy są zadowoleni. Trzeba próbować, ja jestem amatorem ogrodnikiem przez duże A, próbuję różnych rozwiązań, z różnymi rezultatami, jednak uważam, że warto. Człowiek się uczy, dowiaduje czegoś nowego i ma świadomość, że coś robi. Może nie idealnie, ale coś robi… Pozdrawiam serdecznie, Ewka
Właśnie dziś coś o dżdżownicach na balkonie słyszałam i jest to jakieś
wyjście:)
Do dobrego kompostownika dżdżownice same znajdą drogę, pod warunkiem, że nie będzie to kompostownik na balkonie 🙂 U mnie trwa ciągłe kompostowanie odpadów z ogrodu, a w tym roku zaczęłam w osobnym pojemniczku zbierać fusy z kawy i herbaty. Podobno idealnie zasilają rośliny kwaśnolubne. Kompostownik wbrew obawom nie śmierdzi. Ma zapach żyznej ziemi, ale nie jest to żaden nieprzyjemny zapach, o ile nie przesadza się z ilością skoszonej trawy, która zbija się i gnije, jeśli nie zostanie wymieszana z innymi składnikami kompostu lub kawałkami szarej tektury.
Kompostownik, marzenie,.. u mnie kury, kaczki i gęsi zjadają dosłownie wszystko, więc o kompoście mogę zapomnieć 🙂
Świetny przepis, ale mam pytanie. Czy można użyć czegoś zamiast pokrzywy? Boję się, że już jest za późno na jej zbiory.
Piter tak jak dziewczyny napisały, nie jest za późno. Wystarczy przyciąć pokrzywę i odrośnie od nowa 🙂