W Polsce istnieje już spora grupa rodziców, którzy zabrali się za taką właśnie formę edukacji własnych dzieciaków. Wiem, że nie każdy ma możliwość, bo praca na to nie pozwala, lub po prostu brakuje czasu.
Jednak ja zawsze uważałam, że dla chcącego nic trudnego. Wielokrotnie w życiu różne sytuacje pokazały mi, że jak się chce to się da. W każdym razie, dlaczego chcę się przyłączyć do tych rodziców? Edukacja domowa? Z dwóch powodów:
– jestem przeciwna wysyłaniu sześciolatków do nieprzygotowanych szkół, pełnych nieodpowiednio wykształconych nauczycieli. Wielokrotnie słychać porównania Polski do krajów zachodu, gdzie sześciolatki, a nawet czterolatki, w szkole to norma. Jednakże, mieszkając kilka lat „tam” widziałam szkoły wyposażone w odpowiednie przybory oraz meble i odpowiednio przygotowanych pedagogów, lecz do tego trzeba pieniędzy. Niestety, nasz rząd woli wydać pieniądze na zgraje urzędników niż na dzieci… Wracając do szkół i ich wyposażenia oraz metod kształcenia, które są odzwierciedleniem przygotowania edukatorów, pozwólcie że wytłumaczę dlaczego mam mieszane uczucia odnośnie wspomnianej edukacji. Wiem, że studia to nie szkoła podstawowa, ale już na tym poziomie dzieciaki są naprawdę bardzo ukierunkowane, jako każde indywiduum, np. lepiej radzą sobie z matematykę, natomiast mają problemy z ortografią, czy geografią. Takie zaszufladkowanie małego dziecka nie wydaje mi się dobrym rozwiązaniem, bo co jeżeli zmieni zdanie, będzie chciało być kimś innym? I ta wszechobecna patologia młodzieży, w większych jak i mniejszych miastach. Dzieci mają 'gdzieś’ rodziców, i zapominają o wartościach, czy dobrym wychowaniu. Podsumowując, nie wiem czy jest to wina wczesnej edukacji, czy odseparowania od rodziny, ale według mnie oba te czynniki są po części winne zerwaniu więzi, upadkowi rodziny i zaniedbywaniu wartości moralnych.
– moja edukacja nie należała do idealnych, jednakże była po stokroć lepsza od tego co teraz dzieje się w szkołach. Gdzie kreatywność i indywidualizm są karygodne. System ten jest idealny dla władzy, gdzie społeczeństwo już od małego uczy się myśleć tak jak ‘ona’. Czy idealny dla człowieka wolnego, odpowiedzcie sobie na to pytanie sami.
Edukacja domowa
Obawy związane z domową edukacją owszem istnieją, najbardziej te związane z socjalizacją maluchów, ale czytając perypetie rodziców którzy siedzą w edukacji domowej po uszy można ich uniknąć. Istnieją przecież zajęcia dodatkowe, pałace młodzieży i inne miejsca, gdzie dzieci mogą się spotykać i nawiązywać znajomości i pierwsze przyjaźnie. Ponadto, dzisiejsze dzieciaki, bardzo dużo czasu spędzają w szkole, następnie przed komputerem lub telewizorem i powstaje pytanie, czy te dzieci faktycznie się socjalizują tak jak my kiedyś?
Więcej informacji dla osób zainteresowanych umieszczonych jest tutaj http://www.edukacjadomowa.pl/faq2.html#pyt08
P.S.
Edukacja domowa, z którą zamierzam się zmierzyć to oczywiście Montessori. Jak już wielu z Was zapewne się domyśliło, od jutra zaczynam tworzyć materiały, bo nie stać mnie na kupienie oryginalnych przyborów. Powoli do celu. Jeśli macie inne ciekawe linki, czy pomysły na materiały do Montessori wspomnijcie o nich w komentarzach, na pewno wiele osób z nich skorzysta…
[ulp id=’cTWXvVW93Hqh9wqs’]
12 odpowiedzi na “Edukacja domowa maluchów – początki”
Pani Ewo 🙂 kolezanka mi Pania „podrzucila” I jestesmy obie zachwycone 🙂 Ja mam dwoje maluchów 2 I 4 lata. Mieszkamy w Anglii, ale rozwazamy powrót. Tak jak Pani pisze – tutaj zerówka wyglada zupelnie inaczej (1 pani na 6 dzieci plus nauczyciele pomocniczy!) a podejscie jest bardziej ukierunkowane na dziecko – przynajmniej w naszej zerówce. Jesli mielibysmy wrócic to wybierzemy chyba ED wlasnie, choc to by oznaczalo dla mnie rezygnacje z pracy zawodowej (tradycyjnie rozumianej, 8:00-16:00). Jak wyglada organizacja nauki u Panstwa I checi dzieci? Obawiam sie ze moja córa nie bedzie chciala sie uczyc I bedzie krnabrna 😉 chcemy zaszczepic jej pasje nauki, poznawania swiata, dla wiedzy, nie ocen.
Pozdrawiam serdecznie!
Chciałabym tak samo – kiedy moje dzieci osiągna wiek szkolny;) pani Ewo – minęło już trochę czasu od tego wpisu – może podzieli się Pani tym, jak to u Was wygląda? Jak sobie radzicie pod względem organizacyjnym – np. czy macie ustalone stałe godziny na nukę? czy wszystkie dzieci uczą sie wspólnie, czy może z każdym pracuje Pani osobno? czy korzystacie z podręczników, które aktualnie są wykorzystywane w szkołach (ja myślę o archiwalnych – z przed 20 lat…)?;) będę wdzięczna za odpowiedź lub nowy wpis na blogu;)
witam, czytam blogi o ED i wpadłam na Pani. My zaczęliśmy niedawno uczyć sie w domu. Na swoim blogu, prowadzonym od jakiegoś czasu z racji studiów i zainteresowań, zaczęłam pisać pamiętnik o naszych działaniach.
Witajcie, ja też jestem przekoana do ED. Właśnie zabrałam najstarszą córkę z przedszkola – chcemy sami z Mężem wziąć odpowiedzialność za nasze Maluchyi ich wychowanie, a nie cedować ją na instytucje czy urzędników. Będę tutaj zglądać 🙂
Mój syn po kilku miesiącach nauki w domu nareszcie doszedł do słusznego wniosku – uczę się dla wiedzy, a nie dla ocen. Pięć lat edukacji w placówce mu nie wpoiła tego do głowy, uczył się dla ocen i tylko dla ocen, dla rankingów klasowych i szkolnych.
U nas ED w połączeniu z edukacją demokratyczną jakoś działa 🙂 Syn uwielbia chodzić do szkoły demokratycznej. Uczy się tam głównie podczas zabawy. Ja uczestniczę w życiu szkoły od strony biologiczno – chemicznej.Opisuję perypetie me na blogu. Zapraszam, może się przyda.
http://demokratycznedzieci.blogspot.com/
Idea nauczania w domu brzmi świetnie – z doświadczeń edukacji własnej wiem jak nauczyciel potrafi zniechęcić ucznia do nauki nawet najbardziej ciekawego przedmiotu. W domu zawsze można indywidualnie dostosować się do dziecka i jego zainteresowań. Sama już teraz staram się dzieci zainteresować różnymi dziedzinami niejako „na wyrost” zanim przestaną się tym interesować pod wpływem złego nauczyciela (mam jednak nadzieję, że na takiego nie trafią ;)). Mimo to nie zdecydowałabym się na regularną naukę w domu. Szkoła to również rówieśnicy – dla mojej córki to bardzo ważny element gdyż jest ogromnie towarzyską osobą. Dodatkowe zajęcia w jakimś kółku nie zrekompensowałaby jej tego co ma w szkole. Córka chodziła w swoim życiu na kilka takich zajęć i muszę przyznać, że przyjaźni żadnych na nich nie zawarła w przeciwieństwie do przedszkola czy teraz szkoły.
Poza tym odpowiadając niejako na posta Tasi znam matki które chciały posłać swoje 6latki do szkoły. Jestem jedną z nich i nie żałowałam tej decyzji ani sekundy. Nie demonizujmy tych 6latków w szkole bo wszystko zależy na prawdę od dziecka, jego gotowości emocjonalnej w szczególności. Na całą klasę mojej córki tylko jedna dziewczynka miała problem z przystosowaniem – reszta dzieci poszła „jak w dym”. Śmiem twierdzić, że ważniejsza od przygotowania samej szkoły jest przygotowanie wychowawcy i w tej kwestii trafiliśmy rewelacyjnie. Moje dziecko jest zadowolone, dumne i lubi chodzić do szkoły – to utwierdza mnie w przekonaniu, że była to najlepsza decyzja.
Jeśli chodzi o materiały do nauki w domu to polecam stronę superkid z której sama korzystam a także blog http://ponadsiebie.blogspot.com/ na którym są również dostępne materiały w oparciu o metodę Montessori : ) Owocnej nauki :)pozdrawiam
Beo dziękuję za linka! Masz rację, mnie trochę przeraża kwestia socjalizacji bo pomimo że chce mieć dzikie dzieci to nie chce mieć dzieciaków zdziczałych 🙂 Bardzo się cieszę, że trafiłaś wraz z córką na pedagoga z powołania. To takie ważne, gdyż wiem co masz na myśli kiedy nauczyciel potrafi zniechęcić do nauki. Mam nadzieję że i w następnych etapach będzie mieć tyle szczęścia. Prawdą jest że tak długo jak rodzice są obok i potrafią rozpalić chęć do nauki do bycia indywidualistą to nawet największe dyby nie są w stanie zakuć myśli 🙂
Ściskam serdecznie,
Ewa
Też o tym myślałam, już dawno. Przeraża mnie myśl, co mogłoby się stać z moim dzieckiem po pójściu do szkoły (nawet w wieku 7 lat, już nie mówiąc o 6. W ogóle ciekawe kto chciałby wysłać swoje dziecko w wieku 6 lat do szkoły, nikogo takiego nie spotkałam). Kiedyś słyszałam takie zdanie, że dziecko się wychowuje zanim ono pójdzie do szkoły, bo potem większy wpływ na nie ma właśnie szkoła i tamtejsze otoczenie. A wiadomo, że ten wpływ jest co najmniej średni wartościowo. Nie interesowałam się jeszcze i nawet nie wiedziałam, że w Polsce jest możliwość uczenia dziecka w domu. To super, że tak można. Niestety ja nie widzę siebie w roli pedagoga. Jestem niesystematyczna i raczej leniwa. Niestety, nie wiem czy da się to jeszcze zmienić. Poza tym chyba brakowałoby mi odwagi. Moja rodzina do tej pory nie wie, że moje dziecko jest nie szczepione. A pielęgniarka w przychodni chyba nie śpi przez nas po nocach, jest tak przestraszona. Takie rzeczy są niespotykane w moim środowisku. Ale kto wie, wszystko może się zmienić.
Dziękuję za kolejny wartościowy post. Trochę czcionka tekstu mi się zlewa i dużo jest błędów, co mnie zmusza czasem do ponownego przeczytania zdania, bo nie rozumiem, ale na prawdę się cieszę, że znajdujesz czas na poruszanie takich tematów, no i że znalazłam Twojego bloga.
Powodzenia Ewo, jesteśmy z Tobą 🙂
podziwiam! i życzę powodzenia!
Ja myślałam o takiej formie jeszcze do niedawna, ale teraz moje dziecko chodzi do przedszkola (które mieści się w budynku zespołu szkół) i nie wyobrażam sobie jej zabrać z otoczenia dzieci, do których ona aż piszczy, natomiast druga córka nie przepada za towarzystwem, jest mocną indywidualistką, poznaje świat na sobie znany sposób i w tym przypadku pewnie zastanowię się nad taką opcją, chociaż powiem szczerze, że u mnie w otoczeniu takie pomysły są piętnowane, bo najbliżsi twierdzą, że zrobię snobka i egoistę z dziecka, nie nauczy się ono dzielić ani pracy w grupie. Także mam nadzieję, ze doczytamy od czasu do czasu jakiś wpis jak idzie nauka domowa:)
Też o tym myślałam…kibicuję trzymam kciuki, pisz czasem jak ci idzie 😉