Żyjemy w wymagającym i pełnym paradoksu świecie zwłaszcza, jeśli jesteśmy rodzicami. Oczekuje się od nas, że wychowamy dzieci na przykładnych i prawych ludzi, powielając schematy już dostępne w społeczeństwie.
Świadomi rodzice czytają książki o rodzicielstwie bliskości, porozumieniu bez przemocy, czy też przeróżne artykuły, które mają nam pomóc być idealnymi rodzicami. Jednak, kiedy przychodzi dzień, w którym twoje dziecko wrzeszczy wniebogłosy, bo coś mu się nie podoba, a ty czujesz się tak bezradnie jak nigdy wcześniej w życiu zaczynasz kwestionować to wszystko czego cię „nauczono”. Zastanawiasz się, co jest nie tak? Dlaczego nic nie działa: groźby, prośby, wrzaski, spokój… kompletnie nic. Masz wrażenie, że wszystko to, co przeczytałaś/eś, to jakaś fikcja spisana na papierze która posłużyć może jedynie jako makulatura. Siedzisz bezradnie, z dłońmi wzdłuż ciała, patrzysz się na dziecko, które kochasz całym sercem, a które w tej chwili do głębi penetruje twoje najgorsze uczucia.
Spoglądasz na to dziecko i czujesz, że poniosłaś/eś klęskę, że jesteś złym rodzicem, że nie potrafisz sprostać tym emocjom, które teraz targają tą małą i momentami obcą ci istotą. Tak uzmysławiasz sobie, że dziecko, które było pod Twoim sercem nie jest już Tobą, jest innym człowiekiem z własnymi pomysłami na życie jakże odmiennymi od Twoich. Siedzisz i po prostu nie wiesz, co robić. Nie jestem idealną mamą, oj daleko mi do tego, chociaż nie uważam siebie za złego rodzica. W takich sytuacjach jednak wiem, że to, co robię lub czego nie robię jest nie zawsze właściwe. W tym naszym poprawnym świecie nie nauczono nas radzić sobie z gniewem, i negatywnymi emocjami, natomiast mamy być zawsze zadowoleni i szczęśliwi. To dziecko stojące przed nami, wulkan emocji, chce abyśmy mu pokazali jak sobie radzić z tym, co dzieje się w jego wnętrzu. Jednak jak, skoro mało kto z nas miał to szczęście, że rodzice nauczyli go radzić sobie z negatywnymi uczuciami oraz prawdziwej i szczerej empatii, kiedy nasz czerwony guzik świeci jak latarnia morska. Ta książka była w moim domu zanim jeszcze pojawiły się moje dzieci, kupiłam ją bo miała mnóstwo pozytywnych opinii na Amazonie, mowa tutaj o książce „How to talk so kids will listen & listen so kids will talk” (w wolnym tłumaczeniu „Jak mówić aby dzieci nas słuchały i jak słuchać aby dzieci do nas mówiły”) autorstwa Adele Faber i Elaine Mazlish. Książka była zakopana pod stertą innych, ale moja trzyletnia córka przypomniała mi, że nadszedł czas, po nią sięgnąć.
Jak rozmawiać z dziećmi?
Wiedząc, że nie każdy ma czas, zresztą i ja go nie mam, ale niestety nie znam nikogo, kto mógłby mi pomóc, przeczytałam tą pozycję i podzielę się z wami moimi notatkami, jest ich sporo i będę je przedstawiać w rozdziałach takich jak w książce. Z tą małą różnicą, że zamiast zaczynać od początku, zacznę od końca, ponieważ uważam, że ostatni rozdział powinien otwierać tę książkę.
Autorki piszą, nie przyklejajmy sobie etykiet, nie mówmy o sobie dobry, zły, władczy czy też ugodowy rodzic. Posiadanie dziecka to bardzo wymagający okres, w którym musimy wykazać się miłością, inteligencją oraz determinacją. Innymi słowy, jeśli twoje dziecko zasługuje na 1001 szans, ty daj sobie 1002. Jesteśmy rodzicami, uczymy się każdego dnia, nie jesteśmy idealni, jednak jesteśmy najważniejszymi ludźmi dla tych małych szkrabów. Pocieszeniem jest również fakt, że nasze dzieci potrafią wiele wybaczyć, wiele zrozumieć i bardzo często to one same przypomną nam to, o czym zapomnieliśmy. Dla nich zawsze będziemy rodzicami, chyba, że coś faktycznie spapramy.
Rozdział VI – Uwolnij dziecko od bycia aktorem
Jest to bardzo istotna kwestia, jeśli nie najważniejsza, chodzi o etykiety, jakie naklejamy naszym dzieciom świadomie i nie świadomie. Zastanów się ile razy głośno stwierdziłaś i powtórzyłaś nie jeden raz, że twoje dziecko jest leniwe, roztrzepane, miłe, spokojne, nieodpowiedzialne, opiekuńcze, destrukcyjne, agresywne, nieostrożne, płochliwe, towarzyskie, zaradne, ma się opiekować rodzeństwem lub jest jeszcze malutkim dzieckiem, (ponieważ jest najmłodsze). Ile razy powiedziałaś to dziecku, ile razy usłyszało to podczas twojej rozmowy z innymi ludźmi? Czasem wystarczy spojrzenie czy też wymowny gest i ono już wie gdzie jest jego miejsce. Jak twoje dziecko może się czuć, kiedy tak je określasz, co ty byś poczuła gdyby ktoś przykleił do Ciebie taką etykietkę? Np. Oni mówią, że jestem spokojna, może mają rację, postaram się być spokojna i tłumić wszelkie przejawy złości (do czasu). Czy też „oni mówią, że jestem agresywna, pewnie tak jest, więc następnym razem będę mocniej tupać i podskakiwać wyżej”. Dziecku wydaje się, że etykietka jest równoznaczna z naszymi oczekiwaniami, dlatego też stara się im sprostać. W książce autorki umieściły ten rozdział na końcu, a wydaje się on najważniejszy, ponieważ te etykietki, które przyczepiłyśmy naszym dzieciom wpływają również i na nasze postrzeganie ich samych, na nasze oczekiwania i sposób reakcji na daną sytuację. Musimy wyzbyć się tych schematów i stereotypów, w jakie zaprzęgliśmy nasze pociechy poprzez:
– poszukanie nowych sposobów, aby pokazać dziecku jego inny obraz, np.:
Etykietka „narzekacz”: podoba mi się, że wiesz czego chcesz, to dobrze że potrafisz to jasno określić.
Etykietka „psuj”: Widzę, że chcesz dokładnie wiedzieć z czego to jest zrobione, masz zacięcie majsterkowicza.
– umieszczenie dziecka w sytuacji, w której same mogą zobaczyć swoje inne ja, np.:
Etykietka „zachłanny”: Chcę dostać wszystkie słodycze- Aniu masz tutaj worek ze słodyczami, podziel je pomiędzy wszystkich, aby każdy dostał po równo.
Etykietka „zapominalski”: Tutaj jest zegarek na rękę, wierzę, że będziesz pamiętać o tym, aby wymyć naczynia przed moim powrotem o 5.
– pozwolić dziecku usłyszeć podczas rozmowy z inną osobą pozytywne rzeczy na ich temat
– kształtowanie zachowania, jakie chciałabyś zobaczyć
Bicie młodszego rodzeństwa. „Nie bij, powiedz swojej siostrze, za pomocą słów jak bardzo jesteś zły, kiedy ona Ci przeszkadza”, lub jeśli siostra nie rozumie „Nie bij siostry, daj jej coś ciekawego do zabawy, aby odwrócić jej uwagę”
– bycie źródłem pozytywnych wspomnień
Nie potrafię tańczyć. Ja pamiętam, że kiedy byłaś malutka bardzo wcześnie zaczęłaś chodzić, a następną rzeczą było tańczenie do piosenek, kiedy inne dzieci ledwo stawiały pierwsze kroki.
– określenie własnych uczuć i oczekiwań, kiedy dziecko zaczyna grać rolę ze starej etykietki.
Chcę zieloną piżamkę! Nie lubię, kiedy się do mnie tak odzywasz, możesz poprosić mnie o nią w inny sposób?
W następnym wpisie poruszymy temat tego jak pomóc dziecku uporać się z negatywnymi uczuciami.
Ja sama zauważyłam, że w moim domu jest kilka takich etykietek, czy i wy naklejacie swoim dzieciakom, a może robicie to nieświadomie?
Mam nadzieję, że przybliżyłam Wam temat jak rozmawiać z dziećmi.
[ulp id=’cTWXvVW93Hqh9wqs’]
12 odpowiedzi na “Jak rozmawiać z dziećmi?”
„Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały….” oraz druga pozycja tych autorek „Wyzwoleni rodzice, wyzwolone dzieci” – to po prostu top ksiązki u nas. Trafiłam na nie, gdy mój synek miał 2 lata i zaczęłam pomału wdrażac w zycie. Efekty sa zaskakujące. Dzięki np. temu, zeby np. rysunki dzieci opisywac słowami (czyli opisuje to co widzę, ale nie mówię „jaki sliczny rysunek”) mój syn cały czas poprawia swoje małe „dzieła” , doskonali warsztat a przy tym jest tak kreatywny (teraz ma 5,5 roku), że potrafi sam sobie zrobic zabawkę 😉 np. maszynę do liczenia na „tłuszcz” 😉 z tektury, sznurka, farbek i tasmy itp. mam tylko nadzieję, że szkoła nie zabije jego kreatywności.
wspaniale!
Czytałam polskie tłumaczenie i bardzo sobie cenię także pozostałe ksiązki tych autorek. Niedawno trafiłam na książki Jaspera Juula min „Twoje kompetentne dziecko” i inne jego książki. Także bardzo polecam. Pozdrawiam
Fajny artykuł. My też jesteśmy po kilku lekturach i nabjardziej przemawia do nas teoria wychowania miłości bezwarunkowej. Wg niej niestety takie komunikaty dla dziecka jak: „Nie bij…” lub „Nie lubię, kiedy tak się do mnie odzywasz” są absolutnie nie do przyjęcia, ponieważ takie stwierdzenia komunikują dziecku, że nie są akceptowane w danych sytuacjach – idąc dalej, niestety mogą czuć się nie kochane w tych sytuacjach. Dziecko wtedy może i zmienić swoje zachowanie na bardziej pożądane przez nas, ale z ryzykiem, że robi to dla uniknięcia kary/cierpienia (braku miłości/akceptacji) a nie dlatego, że samo w sobie rozumie stosowność oczekiwanych przez nas zachowań.
Co o tym myślicie?
Książka jest dostępna w empiku w polskim wydaniu. Zaczęłam już czytać, muszę przyznać, że wydaje mi się solidnym źródłem pomocy i pomaga zrozumieć już od pierwszych stron, że dziecko to też człowiek. Pozdrawiam.
Tak,.. jest dostępna chyba nawet ma podobny tytuł. Warto ją przeczytać, chociaż zauważyłam w niej pewne braki o których napisze w następnych postach. Jak zauważyłaś autorki mówią, że dziecko to też człowiek, może nie jest na tyle zdolne ale potrafi słuchać i to bardzo dobrze. Potrafi również wyciągać wnioski, nie są one zbyt bardzo przemyślane, są najprostsze z możliwych, ale może dlatego powinniśmy być tak ostrożni co i jak mówimy?
Ja ze swojego dzieciństwa pamiętam jak dorośli często rozmawiali przy mnie o mnie, nie zważając na to, że ja to słyszę. Nie wiem dlaczego dorośli mają ten okropny nawyk, 4 letnie dziecko już wszystko rozumie i nawet jak się bawi wszystko rejestruje!! Macie przykład jak czasem wtrąci coś od siebie. W dzieciństwie usłyszałam, że mam krzywe nogi co skutkowało kompleksami na długie lata!!
Agnieszko i właśnie tutaj jest pies pogrzebany, dzieci są istotami myślącymi i całkiem dobrze postrzegającymi swoje otoczenie. Nie są może zdolne do różnych czynności fizycznych lub też umysłowych, ale potrafią słuchać.
Dość ciekawe spojrzenie na temat, chociaż wydaje mi się, że raczej dla rodziców dzieci przedszkolnych, nie wyobrażam sobie „wpływać” na zachowanie mojej dwulatki, która w zasadzie nie mówi, a kontakt zwrotny jest opłakany, ale przy starszej myślę, że realizacja byłaby w pełni możliwa:)
Agato i do dwulatków to wszystko się sprawdzi, sama mam dwulatka w domu który ledwo mówi, ale rozumie i nie powinniśmy tego ignorować 🙂
Znam tę książkę – swego czasu też mnie prowadziła przez trudny proces wychowania, dla mnie była światłem w tunelu, kiedy nie było nic. Moje dzieci (trójka) są już dorosłe i dopiero teraz mogę powiedzieć, że są tego efekty – wtedy tak nie czułam. Wydawało mi się, że cały czas biję się ze ściana. Proces dojrzewania – jeszcze trudniejszy, bo widzisz swoją niemoc i twoje dziecko, to które kiedyś mówiło ci – jesteś moją królową, mamusiu – powoli staje ci się obce. Ale miłość da miłość – tu nie ma innego równania. Jest tylko jeden warunek – miłość matki musi być mądra, spokojna, poparta literaturą, czy wizytami u psychologa. I w końcu przyjdzie taki czas, że znowu zobaczysz zachwyt w oczach twojego – już dorosłego dziecka, znowu staniesz się „królową”. Piękny artykuł Ewa, mają wielką wartość praktyczne wskazówki, jak mówić do dzieci.
dziękuję. po wczorajszym dniu bardzo było mi tego trzeba…