W sklepach aż roi się od organicznych, bio, eko i naturalnych kosmetyków. Ich cena jest wyższa niż normalnie, jednak wcale nie oznacza to, że płacimy za produkt naturalny lub ekologiczny.
BIO kłamie
Ponieważ w Unii Europejskiej nie istniej prawo, które w jakikolwiek sposób reguluję kwestię nazewnictwa na opakowaniach kosmetyków (EU 2012). Oznacza to, że ten cały kosmetyk naturalny może mieć z naturalnością tyle wspólnego, co kosmetyk stojący na półce obok. Często dostaje od was emaile, która firma lepsza, co polecam, a ja odpisuję, że tak naprawdę ciężko jest znaleźć kosmetyki, które są naprawdę naturalne. Jeśli już są, to ich cena jest dosłownie powalająca 50 zł za 200 ml szamponu, który i tak zawiera syntetyczny surfikant (Cocamidopropyl Betaine) wytworzony z połączenia oleju kokosowego i Dimethylaminopropylamine (ten zaś jest produkowany z połączenia dimethylamine i acrylonitrile zaś te składniki są toksyczne dla organów, podrażniające i uwaga rakotwórcze według EWG Skin Deep 2013). Jednak znana Pani w szlafroku na filmie przekonuje i non stop powtarza, że jej produkty są naturalne i ekologiczne. Już nie wspomnę że wizualnie strasznie kopiuje kosmetyki „Bodyshop”. Sprawdźmy ten jej „naturalny” szampon do włosów rudych. Czy faktycznie płacimy za „naturalny” produkt?
[mpp_inline id=”55194″]
Aqua, Cocamidopropyl Betaine, Coco-Glucoside, Disodium Lauryl Sulfosuccinate, Glycerin, Decyl Glucoside, Krameria Triandra Root Extract, Lycopene, Lauryl Glucoside, Stearyl Citrate, Glyceryl Oleate, Propanediol, Potassium Sorbate,Sodium Benzoate, Parfum, Sodium Phytate, PCA Glyceryl Oleate, Xanthan Gum, Sodium PCA, Citric Acid, Citral, Limonene,Linalool
Cocamidopropyl Betaine- całkowicie syntetyczny składnik, który może zawierać dimethylaminopropylamine jako wynik braku czystości składnika, przez co może podrażniać i być alergenny.
Coco-Glucoside- połączenie alkoholu kokosowego z glukozą.
Disodium Lauryl Sulfosuccinate- należy do tej samej grupy co SLS, jest jednak o wiele łagodnieszy co nie zmienia faktu że jest środkiem powierzchniowo czynnym i niezbyt naturalnym.
Glycerin- do sporządzania komercyjnych produktów przeważnie używa się gliceryny powstałej w wyniku syntezy petrochemical propane i innych naturalnych materiałów, tutaj w składzie nie istnieje informacja czy gliceryna jest naturalna.
Limonene- ponownie nie ma informacji czy jest to naturalnie pozyskiwany składnik czy też syntetycznie wytwarzany.
Sodium benzoate- wytwarzany w wyniku reakcji benzonic acid i sodium hydroxide lub sodium carbonate. Benzoaty są utożsamiane z astmą, wysypkami i innymi podrażnieniami skóry i oczu.
Perfum- nie jest określone, czy perfum jest naturalny.
Gdzie szampon posiada dziwny certyfikat Viva! A ten mówi że produkt jest naturalny, jeśli przynajmniej 50% użytych składników naturalnych pochodzi z kontrolowanych upraw ekologicznych.
Tak… płacę za informację… za „naturalny produkt”. Weźmy taką opcję, wspomnianym składzie jest woda załóżmy 50% i jest całkowicie naturalna teraz wszystkie pozostałe składniki podlegają pod certyfikat naturalności pomimo, iż pochodzą ze źródła „z” nie całkowicie naturalnego. Bio kłamie!
Zrobienie własnego kremu jak już wiecie nie jest wcale trudne, ani czasochłonne, jest o wiele tańsze, a my jesteśmy z pewnością zdrowsi niż po umyciu włosów tą pseudo naturalną breją. Jeszcze jeden przykład, że słowo naturalne wcale naturalnym nie jest oto skład pewnego kosmetyku który jest „Naturalnie oliwkowy”
Aqua (Water), Isopropyl Palmitate, Paraffinum Liquidum (Mineral Oil), Glycerin, Sorbitan Sesquioleate, Cetyl PEG/PPG-10/1 Dimtehicone, Olea Europea (Olive) FRuit Oil, Niacinamide, Calcium Pantotheane, Sodium Ascorbyl Phosphate, Tocopheryl Acetate, Pyridoxine HCL, Maltodextrin, Sodium Starch Octenylsuccinate, Silica, Sodium Chloride, Hydrogenated Castor Oil, BHA, 2-Bromo-2-Nitropropane-1,3-Diol, Sodium Benzoate, Parfum (Fragrance), Linalool, Citronellol, Hexyl Cinnamal, Geraniol, Benzyl Salicylate, Benzyl Alcohol, Limonene, Hydroxycitronellal, Citral, Amyl Cinnamal, Cinnamyl Alcohol, Citric Acid (05.07.2010)
Cetyl PEG/PPG-10/1 Dimtehicone całkowicie sztuczny składnik oparty na sylikonie, bardzo często może być skażony 1,4-dioxane. Sylikon zatykają pory może wpływać na wcześniejsze starzenie się skóry oraz jest nie degradowany w środowisku.
Tocopheryl Acetate alergenny I bardzo często zanieczyszczony innymi chemikaliami
BHA czyli butylated hydroxyanisole konserwant– wspaniały składnik który zaburza działanie układu hormonalnego. Może nie brzmi to poważnie, jednak pamiętacie proszę, że wiele organów w naszym ciele sterowanych jest hormonami. Są bardzo silne dowody pochodzące z European Commission on Endocrine Disruption na to, że BHA może ingerować w rozwój, odporność, czy zmiany neurologiczne, może również zaburzać ludzkie zdolności reprodukcyjne. DODATKOWO JEST RAKOTWÓRCZY I JEST TOKSYCZNY DLA NASZEGO ORGANIZMU!
Kolejny na liście jest 2-Bromo-2-Nitropropane-1 bardzo silny alergen według European Union – Classification & Labelling jest silnie toksyczny dla ludzkich płuc czy skóry
Linalool kolejny super naturalny środek, który ma na celu maskowanie zapachu chemii w produkcie, przy czym jest silnie alergenny
[mpp_inline id=”55194″]
Benzyl Salicylate następny na liście, który jest silnie alergenny i toksyczny dla naszego układu odpornościowego.Za nim idzie dzielnie sztuczny perfum Hydroxycitronellal który ma takie sam wpływ na nasz organizm jak Benzyl jeszcze Amyl Cinnamal, syntetyczny składnik perfum który powoduje silne alergie i zapalenia skóry.
Czyli co kupować czy nie kupować?
Mnie osobiście nie stać na kosmetyki kosztujące 50 zł za 200 ml, a z drugiej strony ogromnie ciężko jest znaleźć faktycznie naturalne produkty. Te z nich, powszechnie dostępne w drogeriach są dalekie od wszelakiej naturalności i bycia „bio”. Szał na bycie ekologicznym jest przeogromny, zaś mało kto pamięta, że ekologia to również minimalizm. Wszystkie te produkty są produkowane, transportowane, przetrzymywane w ogrzewanych sklepach wiąże to za sobą ślad węglowy (przepraszam nie wiem jak przetłumaczyć carbon footprint) do tego bardzo często dochodzą plastykowe opakowania, otoczki i ulotki czy faktycznie to wszystko takie bio? Powinniśmy być świadomymi konsumentami, skoro nie chcemy truć swojego ciała wybierając składniki eko to dlaczego chcemy truć środowisko śladem węglowym? Jak widzicie, nie wszystko złoto co się świeci. Proszę nie odbierzcie tego za obsesję, po prostu uważam, że nikomu oprócz nas na naszym zdrowiu nie zależy, firmy kosmetyczne mają na celu zarobić pieniądze, a nie dbać o zdrowie konsumenta.
*EU (2012) Clarification of the absence of European harmonised standard for natural and organic cosmetics. European Commision: Customer Affairs. March 2012
44 odpowiedzi na “EKO i BIO, czyli o tym jak robią z nas idiotów.”
Teraz jak napisałaś ,że kosmetyk z znaczkiem Viva! Wcale nieusi być dobrym kosmetykiem ,a tylko oznaczonym jako nie przeprowadzony w badaniach na zwierzętach, tak ?
Czy gliceryna roslinna mize być dobrym składem?
Warto przypomnieć że część substancji takich jak limonen, linalool czy geraniol występuje naturalnie w olejkach eterycznych… nie zawsze ktoś chce ludzi oszukać. Po prostu powinno się to wytłumaczyć na etykiecie.
Polecam nadzą polską firmę : Naturativ. pl Miałam przyjemność poznać Panie z tej firmy, na warsztatach o zdrowym stylu życia. Opowiadały jak właśnie brak jest przepisów normujących produkty nazywane bio czy naturalne i jak trudne jest uzyskanie prawdziwego certyfikatu.
…w końcu trochę prawdy. Prosimy o więcej. Niestety są wsrod nas barany(kozy) i uwierzą we wszystko.
To ze jakis produkt jest silnym alergenem to nie znaczy ze jest niebezpieczny i powoduje u wszystkich alergie. To tak jaby zrezygnowac np. z jedzenia orzechów, cytryn, truskawek i czekolady One również zawieraja silne alergeny. A jednak nie wszystkim szkodzą. Druga sprawa to produkt syntetyczny a naturalny. Jezeli wyprodukuje sie substancje x ktora ma taki sam sklad chemiczny jak substancja x pozyskana z naturalnego źródła to czym one różnią? Z chemicznego punktu widzenia niczym. Poza tym z naturalnego źródła też trzeba jakos pozyskac ta substancje i uwierz, że nie jest to tak proste jak wciśnięcie soku z cytryny i towarzyszy temu czesto skomplikowany proces chemiczny.
Oczywiscie zgadzam sie z opinia ze koncerny ukrywaja niewygodna prawde i wiele chemicznych produktow nam szkodzi. Ale bez przesady. Ludzie nie popadajcie w skrajności. ..
witajcie
przez 5 lat pracowałam jako szkoleniowiec w firmie kosmetycznej X. Odeszłam sama, bo praca poza domem, w biegu, 31 dni w miesiącu to był obłęd za co przepłaciłam zdrowiem. Ale… Zmieniłam więc pracę. Byłam kosmetologiem na Polskę w jednej nowo powstających firm na naszym rynku. I po roku odeszłam. Nie tylko z firmą się rozstałam , ale z całą kosmetyką. Fałszowane opisy na etykietach, zatajanie niewygodnych składników, co innego w certyfikatach , co innego na opakowaniu, a co innego na etykiecie. ..
Na tamten moment podjęłam studia aby się doszkolić, mimo iż w zawodzie pracowałam przeszło 10 lat.. Mój Profesor, którego darzą wielkim szacunkiem- pewnie wiele kosmetyczek Go kojarzy – Prof, Arct z Wa-wy dał mi do zrozumienia, że mogę mieć kłopoty jeśli tak będę opisywała produkty.
Odeszłam. Za grosz nie wierzę ani opisom, ani składnikom ani reklamie. To taka sama ściema jak te wszystkie suplementy, leki itd. Nie mogę patrzeć, jak kobiety sobie rujnują zdrowie kosztem bycie ładną????
Ale po bardzo długim czasie dochodzenia do zdrowia, kiedy jedynym moim zajęciem było czytanie literatury z zakresu zielarstwa, naturoterapii, układanie się ze samą sobą z Bogiem odnalazłam nową siebie.
Ewa, fajnie, że prowadzisz takiego bloga. Ja mając 40 lat powiedziałam sobie, że w końcu zajmę się robieniem tego co kocham, a nie tego co chcą ode mnie inni. Po 2 latach najwspanialszego „katowania” się ziołolecznictwem, poszłam do wymarzonej szkoły…zielarskiej.
Powodzenia w dalszej edukacji kobiet- to trudne, nawet bardzo trudne..
Magdalena H
Doskonały artykuł i mówi niewygodną dla wielu prawdę. Jak to niektórych drażni i godzi w interesy firm widać po komentarzach …;)
Cześć Olu, cieszę się, że uznałaś artykuł za wartościowy. Pozdrawiam serdecznie, Ewa
„Linalool kolejny super naturalny środek, który ma na celu maskowanie zapachu chemii w produkcie, przy czym jest silnie alergenny”…a sprzedaje Pani mydełka z tym właśnie środkiem….czyli trzeba uważać ….a szkoda
A kosmetyki z linii roosmannowskiej? Np. na niektórych kosmetykach „alterra” pisze, że wszystkie skladniki pochodzą z upraw ekologicznych… Wierzyć, nie wierzyć? Cena jest zaskakująco niska…
Wiekszosc kosmetykow Alterra w Rossmanie ma organiczny certyfikat Natrue. Oczywiście, ze wierzyć. Nie wierzyć to trzeba takim artykułom jak ten i innym teoriom spiskowym:)
Ale ta cena jest tak mała, że jest to dla mnie naprawdę zastanawiające…
Trzeba rozróżnić dwie sprawy. Certyfikat gwarantuje bezpieczeństwo składników i ich pochodzenie. Ale nie ma to nic wspólnego z jakoscia formulacji. Jednym słowem kosmetyk może być naturalny i bezpieczny, ale nieskuteczny, ponieważ ma slaba formulacje i zawiera mało wartościowe składniki. Jesli chodzi o linie Alterra z Rossmana, to jak dla mnie to są niezłe kosmetyki, np. szampony czy pomadki do ust.
Dziękuję za szerokie ustosunkowanie się 🙂 Pozdrawiam 🙂
A ja trochę z innej beczki ale temat zbliżony. Drażni mnie to, ze producenci kosmetyków naturalnych sprzedający produkty jednoskładnikowe nie badają swoich produktów!!! Od dostawcy otrzymują wszelkie badania ale to nie znaczy ze nie powinni przeprowadzić oceny bezpieczeństwa produktu kosmetycznego. Uważam również, że za dobry typowo naturalny kosmetyk oparty na surowcach nierafinowanych trzeba zapłacić więcej. Ponad to wychodzę z założenia ze naturalne kosmetyki tez trzeba badać, skąd można mieć pewność ze zakupiony surowiec jest Ok? wiem ze producenci aby unikać badań np oleju piszą na etykiecie ze sa dystrybutorem a nie producentem. I tu pojawia się niesprawiedliwość dla producenta, który bada wszystkie produkty również każdy olej i masło( dodam, że koszty badań są bardzo bardzo duże). Jak można prowadzić dystrybucje pod swoją marka? Ktoś kto poważnie podchodzi do swojej pracy dokłada wszelkich starań aby produkt, który sprzedaje był bezpieczny dla ludzi a ktoś kto jest cwaniakiem i chce jak najwięcej zaoszczędzić ma to za przeproszeniem w czterech literach. Kolejna rzecz to fałszywe certyfikaty wlasnie takie jak bio i eko, produkt certyfikowany itp. Zwykle wprowadzanie w błąd… czemu nasz polski sanepid nie zrobi w końcu z tym porządku? Czepia się różnych rzeczy ale nigdy nie tego co trzeba…. Ja wybierając naturalny kosmetyk zawsze patrzę czy ma adnotację, czy jest przebadany dermatologicznie i mikrobiologicznie, wybierając olej czy masło, zawsze wybieram ten który jest przebadany dermatologicznie i mikrobiologicznie. Jeśli ktoś sprzedaje olej nierafinowany np ze słodkich migdałów za 11 zł 100ml to przepraszam bardzo ale ten olej na pewno nie jest nierafinowany a jak coś to kupiony od chińczyka i jestem tego pewna!
Każdy kosmetyk legalnie wprowadzony ha rynek musi mieć przeprowadzona ocenę bezpieczeństwa. To wynika z unijnego rozporządzenia o kosmetykach, kt obowiązuje także w Polsce.
Tak zgadzam sie z Toba w 100% ale jeśli chodzi o niektórych producentów to w przypadku masel i oleito piszą ze sa dystrybutorem… jeśli ktoś robi ocenę bezpieczeństwa na kazdy produkt to sie tym raczej chwali z racji tego ze sa to ogromne koszty… nierozum tez jak mozna sprzedawac naturalne kosmetyki i mowić ze sa handmade i nie robic badań… tak jak napisałaś prawo o kosmetykach określa dyrektywa unijna i nie ma w niej rozróżniania na kosmetyki naturalne i nienaturalne wszystko podlega pod jedne przepisy
Kazdy kosmetyk na terenie UE musi zostac przebadany dermatologicznie i mikrobiologicznie, a takze musi byc bezpieczny dla klienta-producent,asesor wykonuje ocene bezpieczenstwa kosmetyku . Producent nie musi pisac ze ma te badania to jego obowiazek aby mial. Pozdrawiam
Janino byłoby pięknie, a czy wie Pani Jak producenci myślą o nas kiedy dodają chociażby perfumy? Sam program REACH pokazuje, jak niewiele substancji jest przepadanych.
Dodam, ze zarzucanie producentom kosmetykow naturalnych, ze chca zarobic jest… troche zaskakujace. Dlaczego mieliby rozdawac swoje produkty? Odnosze wrazenie, że Pani równiez prowadzi zbiorke pieniedzy:)?
Bardzo tendencyjny, w dużej mierze nieprawdziwy artykuł. Jedyne, co na pewno jest prawdą to, że w Unii nadal nie ma regulacji dotyczacej kosmetyków naturalnych, co otwiera pole do nadużyć.
Dlatego po pierwsze trzeba nauczuc sie czytać skład, po drugie – wybierac produkty z certyfikatem organicznym. To drugie jest najbardziej pewne, poniewaz nawet naturalny produkt bez certyfiakatu moze zawierac skladniki pochodzace z upraw konwencjonalnych, kt nie sa calkiem bezpieczne.
Certyfikat Viva okresla, ze produkt jest „cruelty free”, czyli powstal bez cierpienia zwierzat. Nie ma to nic wspolnego z naturalnoscia.
Zupelnym nieporozumieniem jest pisanie, ze naturalny szampon kosztuje 50 PLN. A przyklad Ziai jest calkowicie nieadewaktny, to nie jest firma produkujaca naturalne kosmetyki. A nawet jesli nie ma Pani przekonania do kosmetykow Kingi Rusin, to sa na pewno o niebo lepsze od konwencjonalnych. Jesli chce wyprobowac Pani autentycznie naturalne kosmetyki, sa setki produktow. Pierwsze z brzegu: lavera, SO BIO, Urtekram. Jest w czym wybierac:)
Powinno się gośno i wyraźnie krzyczeć nazwy tych kremów!!! Żeby ostrzec innych…
Cóż, „eko” nie znaczy ekologiczny tylko ekonomiczny – tak że zgadzałoby się 🙂
Masz rację, tylko nie każdy potrafi czytać składy, a kupując coś bio czy eko po części dajemy jakiś kredyt zaufania marce. Ja czytam składy, ba nawet miałam chemię kosmetyczną na studiach (kosmetologia), ale tam w sumie i tak nikt nie uczył co jest dobre a co złe. Ok. mówiło się, że konserwanty czy substancje zapachowe najczęściej uczulają, ale jest multum kosmetyków które je posiadają i nie chodzi tu wcale o olejek eteryczny, tylko chemię samą w sobie. Ale pomimo to wszystko i tak nie sposób nadziać się na takie twory kosmetyczne, bo w dalszym ciągu wśród tych wszystkich nazw konsument jest zagubiony. Co zrobić? jak chce się czymś umyć itd.
Hm.. Dla mnie oczywiste jest, że kosmetyki z takim składem nie są organic. Ale… czy mają one certyfikaty? Wiele firm podszywa się pod produkty bio i ecco, ale tak naprawdę w żadnym produkcie z eccocertem nie widziałam żadnych „PEGów” Laurylów” i innych. I wcale te kosmetyki nie kosztują 50 zł za 200 ml (przypuszczalnie), trzeba po prostu odróżniać uczciwe firmy od takich, które bazują na naiwnym kliencie.
plastik nie plastyk i silikon nie sylikon….
Słownik języka polskiego uznaje obie te formy za poprawne
Witam Serdecznie
Mam nadzieję, że wniosę tym wpisem trochę Nadzieji, że jednak są w Polsce może Lepiej Jest w Polsce mała Firma rodzinna, która nie dość, że robi faktycznie Najwyższej jakości produkty ZDROWE bo właściciele to Alergicy to jeszcze pozwala Nam mieć z Tego pieniądze za Polecenia. Proste i uczciwe Metody. Proszę nie odbierzcie tego jako reklamy bo nie taki mam zamysł. Sam walczę starając sięzmieniać Ludzką mentalność ale jak zapewne wiecie do łatwychto nie należy.
W naszych produktachtrudno szukać alergenów, SLS,Peg-ów, substancji ropopochodnych, sztucznych emolientów tworzących tzw warstwę okluzyjną stwarzającą zludzenie nawilżenia, kolagenu to kolejny mit, zagęstników, i całej masy chemii wykorzystywanej do produkcji kosmetyków.
Nie wierzcie mi na słowo sprawdźcie same i jeśli stwierdzicie, że mam rację i mówię prawdę zapraszam wtedy do rozmowy o ewentualnej współpracy i chociażby możliwości otrzymania stałego 25% rabatu ale to już na priv
tu jest adres do mojego zdrowego sklepu gdzie ekstrakty roślinne znajdują się na początku składów nie na końcu co to znaczy chyba wszyscy wiemy a jeśli nie zrobię Króciątką prezentację jak czytać składy może dla zacnych czytelniczek i czytelników bloga http://mariuszsiejak.pl/sklep można min. kupić polską pastę bez flupru i triklosanu, krem stymulujący naturalną produkcję kolagenu elastyny i kwasu hialuronowego w naszych fibroblastach i wiele innych produktów NATURALNYCH nie tylko z Nazwy Zapraszam Sprawdźcie i potem mi podziękujęcie Wiem co mówię
Gratuluję Bloga pozwalam sobie zamieścić na swojej tablicy Zdrowy Biznes z ATW na Fb pozostaję z Wyrazami Szacunku Mariusz Siejak
Bardzo się cieszę, że trafiłam na Twojego bloga. Prowadzę na swoim akcję
„przeprogramowania” swojego życia na bardziej ekologiczne. 365 zmian w
365 dni. Na razie widzę, że w dobie wszechopanowującego nas
konsumpcjonizmu, mody na bycie jak najbardziej sztucznym, tworem
cywilizacji XXI, będzie trudno. chociażby te kosmetyki. takie niewinne
określenie „BIO”, tzn. brutaalnie wyższa cena za ułudę dbania o własne
zdrowie…
Zapraszam Cię do komentowania mojej akcji i wymiany poglądów oraz własnych sposobów na bycie przyjazną środowisku. pozdrawiam!
A gdzie można znaleźć etykiety tych produktów z pełnym składem?
Przecież to oczywiste. Nie ma czegoś takiego jak naturalne kosmetyki. Są naturalne substancje, których można tak używać. Olejki, itd. I to naprawdę wystarczy, trzeba tylko znaleźć swój właściwy. Ja mam cerę wybitnie tłustą i co? I używam olejków! I to są jedyne rzeczy jakie mogę położyć na twarz.
Popieram!
Dlatego są certyfikaty ekologiczne.W Europie nie ma jednoznacznej i oficjalnej regulacji prawnej dotyczącej kosmetyków naturalnych, ekologicznych czy mineralnych. Wobec braku takich uregulowań działalność rozpoczęły niezależne organizacje certyfikujące. I póki co takie kosmetyki można uznać jeszcze za ekologiczne. Przykładowe certyfikaty to : Demeter, EcoCert, BDIH, Cosmebio, Soil Association.
Pozdrawiam
Masz rację Dzika, ale tak jak w przykładzie wspomniane certyfikaty różnią się miedzy sobą, każdy ma inne założenia. Chociażby wspomniany Vivat. Na chwilę obecną, nawet certyfikaty nie gwarantują, że produkt dostępny w sklepie jest naturalny. Chociażby soil association umożliwia firmom wprowadzenie sztucznego glicerolu czy nie ekologicznych ziół jeśli nie mają oni dostępu do naturalnych źródeł. W ich produktach możemy znaleźć produkty przemysłu petrochemicznego jak i ich pochodne. Dodatkowo woda nie jest uwzględniona w procentowym ukazaniu ilości substancji organicznych kosmetyku.Dodatkowo rozpuszczalniki i inne składniki nie uważane jako strikte kosmetyczne nie muszą być wymienione w składzie. Jak widzisz, na pewno kosmetyki z certyfikatem (dobrze znanym) są lepsze, ale na pewno nie są lepsze od tego co zrobisz sama w domu. Więcej tutaj: http://www.cosmos-standard.org/docs/COSMOS-standard-v2-21102013.pdf
A co z jedzeniem? UE ma jakieś przepisy odnośnie nazywania produktów spożywczych eko? Wiem, że są certyfikaty, różne znaki przyznawane przez towarzystwa i organizacje pilnujące przestrzegania odpowiednich norm, ale zdarzają się produkty spożywcze oznaczone jako EKO, BIO itp. bez tych certyfikatów. Kolejny trik marketingowy nie mający żadnego związku z naturalnym (organicznym) jedzeniem?
Większość certyfikatów żywieniowych jest bez problemu a nawet wielkich pieniędzy kupowanych i produkty nie mają nic wspólnego z eko
Witaj Agato zgodzę się z Tobą, to kolejny biznes
A skąd ta wiedza i przekonanie o kupowaniu certyfikatów ekologicznych? Kupuje pani, czy sprzedaje takie certyfkaty ekologiczne?
Są przepisy wystarczy „wygooglać” i wszystkie akty prawne i zasady certyfikowania się znajdzie: http://www.minrol.gov.pl/Jakosc-zywnosci/Rolnictwo-ekologiczne/Akty-prawne
Witam
obserwuję Zagonek od niedawna ale jestem pod coraz większym wrażeniem i bloga i wiedzy autorki 🙂 Może możliwy byłby jakiś post o ciekawej literaturze, którą autorka poleca nt. ekologicznych kosmetyków, szkodliwych składników itp itd Jestem początkująca na tej drodze i przydałaby mi się taka wiedza pod ręką, niekoniecznie w internecie.
Co do bycia świadomym konsumentem to niestety w Polsce jest bardzo trudno nim być. Co z tego, że jestem świadoma kiedy na wiele rzeczy nie mam wpływu. Kupiłam ostatnio przez internet składniki do dezodorantu (z przepisu zagonkowego oczywiście ;)) i otrzymałam je w plastikowych opakowaniach. Czego bym nie robiła, żeby uniknąć plastiku to i tak gdzieś mi go wcisną – nawet jeśli w środku siedzi ekologiczny produkt (załóżmy, że prawdziwie eko ;)). Mam wrażenie, że w innych krajach choćby w USA łatwiej być ekologicznym. U nas wszystko dopiero raczkuje no i oczywiście liczy się kasa.
Pozdrawiam serdecznie i będę nadal pilnie śledzić Zagonek 🙂
Świetny blog!!! Jestem pod ogromnym wrażeniem i czekam na kolejny wpisy 🙂
Pozdrawiam serdecznie!
O rety, nigdy nie zastanawiałam się na temat opakowań, procesu produkcji itp. Muszę przyznać, że mnie olśniło!Jak to dobrze, że mamy Zagonek i Ewę, która nas edukuje i w dodatku podaje źródła swojej wiedzy. Nie dość, że mądra babka, wspaniale prowadzi życie, to jeszcze znajduje czas na takie posty i, co tu ukrywać, zmienia świat na lepszy, poprzez uświadamianie ludziom tak ważnych spraw.
Ewo, może masz jakąś stronkę (może być po angielsku) gdzie jest lista składników kosmetyków, albo chociaż niektórych? Z ciekawości poczytałabym sobie cóż to jeszcze jest w kosmetykach, które uważałam za w miarę dobre.
Tasiu, na jednej ze stron dra Rozanskiego znajdziesz sporo informacji na temat szkodliwych skladników kosmetyków.
http://www.luskiewnik.strefa.pl/acne/toksyny.htm
Istne szaleństwo, już jesteśmy oszukiwani niemal na każdym kroku i to niestety bardzo smutna prawda. Ja zaś znalazłam jeszcze jedną ciekawą rzecz. Otóż na stronach sklepów oferujących półprodukty do własnego wyrobu kosmetyków często znajduje się również dział z recepturami. Wszystko niby fajnie, bo od razu wiemy co kupić, by zrobić np krem przeciwzmarszczkowy do skóry z naczynkami. Jednak jak by się wczytać tak w niektóre z tych receptur wynika, że np. bazą pod płyn do mycia twarzy czy szampon jest np. substancja MEGA naszpikowana dziwnymi chemikaliami mającymi się ładnie pienić i utrzymywać trwałość. Historia się powtarza jak ze „sklepowymi” gotowymi kosmetykami bio – niby miało być czysto, zdrowo i przyjemnie, a znowu jesteśmy nabijani w butelkę :/ Echh… na wszystko trzeba zwracać uwagę i na wszystkim się znać, tylko skąd wziąć na to czas?