W obecnych czasach, nawet dobrze wykształcone rodziny mogą pozbawiać swoje dzieci dostępu do prawdziwego jedzenia. Takie przekonanie jest nakręcone przez sztab marketingowców wielkich korporacji oraz wieloma sprzecznymi informacjami krążących w społeczeństwie, które pozwala im wierzyć, że dziecko potrzebuje specjalnych posiłków, aby prawidłowo się rozwijać.
W związku z takimi przekonaniami nakręca się cała machina produkcyjna, gdzie królem staje się słoiczek z breją. Kiedyś ta breja miała za zadanie pomóc rodzicom, kiedy Ci w sytuacji podbramkowej nie byli w stanie zrobić dziecku nic do jedzenia. Dziś „słoiczek” staje się głównym składnikiem diety dziecka, dlatego też nie możemy być ignorantami i nie spojrzeć na skład tego, co dajemy swojemu dziecku.
Czy woda staje się nowym pełnowartościowym pokarmem?
Jednak, aby biznes był opłacalny, producenci swoje słoiczki wypełniają zagęszczaczami i wodą, ponieważ wtedy można zużyć do produkcji słoiczka mniej prawdziwego jedzenia. Większość zagęszczaczy to rafinowany ryż, kukurydza lub inne zboża, które podczas przetwarzania są poddawane wybielaniu i dodaje się do nich konserwanty, o których producenci nie wspominają, ponieważ kiedy używają go do produkcji słoiczka, jest to już produkt gotowy. Wspomniane zagęszczacze przyklejają się do dziąseł i zębów, powodując problemy dentystyczne u dzieci. Przyjrzyjmy się składowi na przykład Gerber DoReMi – Domowy gulasz z warzywami i wołowiną. W składzie jest 43% wody, zagęszczacz, 10% mięsa i 47% warzyw (ibobasek, 2013), zaś Bobovita nawet nie przyznaje się, ile procentowo wody i zagęszczacza użyła (Bobovita, 2013). Co oznacza, że właściwie nie wiesz, czy tak naprawdę nie płacisz przypadkiem za zagęszczoną wodę. A pamiętacie „aferę słoiczkową” z 2011 roku, kiedy wyszło na jaw, że Gerber zachodnioeuropejskie dzieci karmił mięsem, zaś dzieci w Polsce odpadami mięsnymi, takimi jak ścięgna, włókna i błony (Ślusarczyk, 2013)? Druga kwestia: ile chemii musi być w takim słoiczku, aby banan, który w normalnych warunkach po otwarciu wytrzyma kilka godzin, zamknięty w słoiczku nie ciemniał i się nie psuł? (fragment z książki EKOnomiczne dziecko)
W sieci pojawił się niedawno bardzo ciekawy artykuł, który poruszał temat składu „najnowszych” słoiczków, które w ostatnim czasie przeszły całkowitą zmianę wizerunku z jednorodnych posiłków warzywnych lub owocowych w mięsną ucztę dla maleństwa. Takie słoiczki „pełne” mięsa często przewyższające normy WHO są sugerowane do spożycia przez dzieci od 5 miesięcy w górę!
Bo inni wiedzą lepiej ….
Świeżo upieczony rodzic, jak widzi cyferkę z odpowiednim wiekiem, rzadko kiedy zastanowi się, czy faktycznie dziecko jest gotowe na taki posiłek. W końcu żyjemy w społeczeństwie gdzie „inni” wiedzą lepiej. Rodzice nie biorą pod uwagę, że dziecko może nie być gotowe na ten produkt, że jego układ trawienny i jego flora bakteryjna są niedojrzałe, aby wytworzyć na tyle enzymów, które będą w stanie przetrawić i przyswoić te resztki znajdujące się w słoiczku. W końcu dziecko w wieku czterech miesięcy z natury powinno być karmione mlekiem matki.
Wracając do słoiczków, brak możliwości przetrawienia sprawia, że owe niestrawione pożywienie, będzie jedynie zalegać w układzie trawiennym, tworząc złogi i po prostu trując dziecko od środka. Dlatego tak istotne jest posiadanie wiedzy, kiedy dany produkt żywnościowy można mniej więcej wprowadzić do diety dziecka. Jednak czy którykolwiek z producentów stosuje się do tych zaleceń? Warto by było abyś to Ty rodzicu sprawdził, co oferuje producent, a co mówią dietetycy!
Skład nie zawsze jest odpowiedni dla wieku, jednak czy to jest ważne?
Posłużę się tutaj stroną Brytyjskiej służby zdrowia (NHS), ponieważ na niej jest najłatwiej znaleźć informacje dotyczące zaleceń dietetycznych rozpowszechnionych w Unii Europejskiej.
Na stronie NHS pisze, że:
Wprowadzenie produktów żywnościowych innych niż mleko powinno być skonsultowane z lekarzem. W takim wypadku powinno się unikać glutenu, orzechów, nasion, jajek, wątroby, krowiego mleka i owoców morza. Zaś naukowcy z wydziału medycyny Uniwersytetu Rochester mówią, że dzieci poniżej 6 miesiąca życia nie powinny konsumować buraków, szpinaku, zielonego groszku, czy cukinii ze względu na ryzyko wywołania methemoglobinemii, która wywołuje problemy z dostawą tlenu do krwi. Na przekór tym informacjom oto, co znajdziemy w popularnych słoiczkach „po 4 miesiącu” 30% szpinaku, mleko i śmietanę, plus wątpliwy olej rzepakowy (więcej tutaj). Dodatkowo według producentów tak małe dzieci mogą jeść morele, jagody, jabłka, banany czy suszone śliwki. Wszystkie te produkty owszem nadają się dla dziecka starszego, lecz nie 4 miesięcznego! Dodatkowo, aby słoiczki miały piękne kolory są uzupełniane o kwas cytrynowy lub zagęszczony sok cytrynowy. Z tego co wiadomo, kwas cytrynowy zakłóca przewodnictwo elektrochemiczne w komórkach mózgowych i zmienia ich reakcje chemiczne, przez co robi się z nas „bezmyślne baranki”. Ponadto kwas cytrynowy bardzo często pochodzi z roślin GMO (źródło ) a o tym jak niebezpieczne jest igranie z naturą nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Zresztą jest to na rękę tym u góry, aby nasze pociechy i my sami byliśmy po prostu głupi, pracuj od 7 do 19, zarabiaj, wydawaj, nie myśl!
Fastfood dla dziecka
Kolejnym ciekawym urozmaiceniem formuły chociażby kaszek jest dodanie syropu glukozowo – fruktozowego, który prowadzi do otyłości. Ponadto„podwyższa poziom złego cholesterolu, nie dostarcza żadnych właściwościowi odżywczych i powoduje spadek wrażliwości organizmu na hormon – leptynę, który odpowiada za informowanie mózgu o naszej sytości. Węglowodany złożone mają w sobie coś poza samym cukrem – np. witaminy, błonnik. Syrop, czyli cukier prosty, nie ma żadnych wartości odżywczych. Ma za to wyższy indeks glikemiczny, przez co po zjedzeniu takiego produktu podnosi się nam poziom glukozy we krwi. Efekt?
– Jesteśmy szybciej głodni, jemy szybciej, częściej i coraz więcej. Poza tym mamy większą ochotę na produkty z cukrem. Przez to wszystko szybciej tyjemy – zaznacza Magdalena Jarzynka” (źródło).
Kolejnym super produktem są kaszki pełne sporej dawki cukru, dodatkowo znajdziemy tutaj serwatkę w proszku, która może skutkować w najlepszym wypadku bólami brzucha a zakończyć się może na alergii (więcej na tutajl) .
A czy kojarzycie herbatki granulowane? Tak polecane w upalne dni, skład: dekstroza- cukier, syrop glukozowy- cukier, maltodekstryna- cukier, witamina C i ekstrakt z rumianku ledwo ponad 1%. Suma summarum to nic innego jak kuleczki trzech rodzajów cukru wyperfumowane czymś powstałym z rumianku. I to ma pomóc mamom walczyć z niemowlęcą kolką?
Naprawdę powinniśmy czytać skład tych wszystkich słoiczków (fastfood dla dziecka), gdzie przykładowo do ryżu są podawane ziemniaki, jednak na opakowaniu widnieje marchew z ryżem. Nie wspominając już, że aby obiadki były zjadliwe uzupełniane są one o cukier w postaci soku z białych winogron. Czy kiedykolwiek piliście taki sok? Jeśli tak to wiecie jak słodki może on być.
Dlatego rodzice, pamiętajcie tylko wam zależy na zdrowiu waszego dziecka! Takie słoiczki to nic innego jak fast food dla dziecka, to jak zabranie 4 miesięcznego niemowlęcia do podrzędnej knajpy na hamburgera.
Wszędzie liczy się zdrowy rozsądek, ja swoim dzieciom wprowadzałam pokarmy stopniowo i pojedyńczo za każdym razem obserwując ich reakcję na dany składnik, nie miałam do dyspozycji tabel, jednak one mają za zadanie doradzić i być kluczem podczas projektowania posiłków przez producentów, a nie odfajkować część rodzicielskiej odpowiedzialności.. Dlatego obserwacja jest kluczowa przy wprowadzaniu nowych posiłków do diety małego dziecka.
ŹRÓDŁA:
Bobovita (2013) https://www.bobovita.pl/home/produkty/obiadki/marchewka-z-ziemniaczkami/
Ibobasek (2013) http://www.ibobasek.pl/obiadki/gerber-doremi-obiadek-domowy-gulasz-z-warzywami-i-wolowina-po-1-roku-250-g_p_172.html
Rochester http://www.urmc.rochester.edu/Encyclopedia/Content.aspx?ContentTypeID=90&ContentID=P02694
Ślusarczyk, K. (2013) Ciąg dalszy afery słoiczkowej Gerbera. Dzieci są ważne. Dostępny online: http://dziecisawazne.pl/ciag-dalszy-afery-sloiczkowej-gerbera/
[ulp id=’cTWXvVW93Hqh9wqs’]
84 odpowiedzi na “Słoiczek- fastfood dla dziecka, pułapka na miliony rodziców”
Wpis bardzo nieprofesjonalny, nie jest poparty zadnymi danymi. Przykro, ze ktos tak miesza mamom w glowach. Sama gotuje dziecku na bio produktach i wiadomo, co czlowiek to opinia, te prezentowane tutaj sa bardzo skrajne i to nie byloby takie niepokojace, gdyby autorka opierala sie o jakies rzetelne badania, a nie o to co obecnie jest modnie prezentowac.
Ja nie wiem czemu mamy kupują słoiczki, jak same mogą zrobić przecież… Tu na przykłąd jest napisane o tym: https://www2.braunhousehold.com/pl-pl/porady-domowe2/poradykuchenne/jak-przygotowac-domowe-sloiczki-dla-niemowlat
Bo aby zdrowo ugotowac dziecku powinnas kupic warzywa i mieso, owoce organiczne z certyfikatem bo pestycydy uszkadzaja nerki i uklad nerwowy a antybiotyki uklad odpornosciowy. A nie zawsze masz dostep do takiej zywnosci czy czas by po nia specjalnie jezdzic. A poki nie masz wlasnego pola to rolnik na bazarku nie da ci gwarancji co wylal na marchewke. A czasem zwyczajnie nie masz czasu. Sloiczki z dobrym skladem to lepszy wybor niz marchewka z jablkiem utopione w nawozach ale przyzadzone z miloscia przez mame.
Np. dlatego, że dziecko w ogóle nie chce jeść żadnych pokarmów stałych i jest to sposób, by je zachęcić do poznawania smaków. Moja córka skończone niemal 13 miesięcy i pokarmów stałych nie tyka. Jest karmiona mieszanie, ale MM jej nie służy. 4 miesiące temu przestała przybierać na wadze. Dla mnie wprowadzenie pokarmów stałych i wyłączenie MM jest priorytetem. Słoiczek zje. Też zawsze byłam i jestem przeciwnikiem słoiczków jeśli nie ma takiej konieczności, ale czasem nie ma innego wyjścia. Nie ma sytuacji czarno-białych, a słoiczki można kupować świadomie czytając skład.
PS. Co do wody to w słoiczkach jest ok 15-20% wody. Próbowałaś kiedyś zmiksować słodkiego ziemniaka z marchewką i np kurczakiem? Ja tak! Wychodzi bardzo gęsta breja. Za gęsta dla 6cio mcznego niemowlaka! Powinna być „zupka” a nie „mieline na kotlety” Rozumiem, ze ty takie breje podawałaś dzieciom bez rozrzedzania woda? A dodatek oleju rzepakowego to normalna rzecz, zdrowy i polecany! Dla dobra oczu i mózgu a dodatkowo witaminy ADEK rozpuszczalne są w tłuszczach! Tłuszcze zwierzęce są niepolecane dla niemowlaków, dlatego do słoiczków trafia chude mięso i zdrowe tłuszcze z kwasami Omega3! Większość tego co napisałaś nie jest prawdą lub jest grubo naciągane!
Niestety nie masz racji. Od dawna wiadomo że do Polski trafia żywność II lub III kategorii wiesz dlaczego? Dlatego że polski konsument nie jest wymagający. Nie liczy się dla niego skąd pochodzi produkt a jego niska cena. Skąd Ty możesz wiedzieć skąd pochodzi mięso w tym słoiczku? Nie ma firmy produkującej jedzenie dla dzieci która nie miałaby na swoim koncie afery czy to z pleśnią, przekraczaniem norm czy też zawartością składników mogących powodować raka. Ja nie rozumiem jednego dlaczego wy które tak krzyczycie że tylko poród naturalny bo to najzdrowsze dla dziecka, te które karmią piersią najdłużej jak się da bo to też najlepsze dla dziecka, chcecie wciskać taki SZIT swoim dzieciom? Ile może zjeść takie dziecko? Bez przesady. Ja rozumiem że w Polsce ( na szczęście mieszkam za granicą i tutaj żywność BIO nie jest luksusem, każdego stać) ciężko jest o produkt ekologiczny ale warto zadbać o to póki macie wpływ na zdrowie swojego dziecka. Jak można kipić banana w słoiku zamiast zwykłego banana i rozgnieść go widelcem. Masakra
Zgadzam się z Kam. Pięknie ujęte.
Co za pierdoły!!! Jak nie umiesz przeczytać składu produktu na opakowaniu to nie przeczytasz też całej książki o zdrowym odżywianiu dzieci czy tych naciąganych wypocin. Są produkty dla dzieci o składzie złym, lepszym i bardzo dobrym. Wystarczy wybrać! A co do jakości to warzywa i owoce użyte do ich produkcji mają naprawdę wysokie normy w przeciwieństwie do wątpliwej jakości tych kupionych na bazarku od nieznanego rolnika, który może na nie wylać wszystko (nawet te bio). A skoro już powołujesz się na brytyjski NHS… faktem jest że polskie produkty dla dzieci są dużo gorsze niż brytyjskie. Tak się składa że mieszkam w WB, tu nie trzeba czytać składów. Wsystkie mają najwyższą jakość. Zero cukru, barwników czy konserwantów. Tyle ze konserwantów w polskiej żywności też nie ma bo jest unijny zakaz! Poczytaj sobie o normach UE co do żywności dzieci. A jedzenie jest konserwowane dzieki pasteryzacji, kolor jest zachowywany dzieki soku z cytryny która po pasteryzacji staje się bezpieczna dla dzieci (a jej norma w posiłku jest ściśle określnona i minimalna). Brytyjskie położne zalecaja wprowadzenie pierwszych posiłków, poza mlekiem po 4 miesiącu a w związku z wysoką jakościa gotowych produktów nie mają nic przeciwko np. słoiczkom. Dodam, że brytyjski model żywienia dzieci jest znacznie różny od polskiego! Np sery są proponowane niemowlakom już po 6 mcu, tak samo jogurty. Więc zanim powołasz się na zachodnie jedzenie dla dzieci to sprawdź. Bo wyszło że piszesz głupoty z d… wzięte.
Ty wiesz jak wygląda takie badanie żywności dla dzieci. O takiej wizycie koncern wie o wiele wczesniej i podają partie wyselekcjonowaną np. taką która trafia na rynek zachodni a do Pl trafia SZIT. Ty kupuj dalej sobie słoiczki a rezultat zobaczysz w dorosłym życiu twojego dziecka bo np. już wiadomo że soja GMO może powodować bezpłodność i tak fundujesz swojemu dziecku w najlepszym wypadku leczenie bezpłodności.
Przecież można spokojnie przejrzeć ofertę słoiczków od różnych firm, wiadomo że jedne są gorsze a drugie lepsze, ale nie demonizujmy też ich, bez przesady. Moje dziecko raz na jakiś czas dostaje jedzenie ze słoiczka od holle z ekopiramidy. Mają naturalny skład, są urozmaicone smakowo i nie robią mojemu synowi krzywdy.
Jak to jest, że banan ze słoiczka się nie psuje?!?!?!? A słyszałaś o termizacji, pasteryzacji?!?!?!?!?!?!?!?!?!?!??! Nie twierdzę, że słoiczki z dodatkiem syropu glukozowego są spoko, że powinny być do nich dodawane zagęstniki czy oleje. Ale bez problemu można znaleźć słoiczki mające w składzie warzywo z bioupraw i wodę. Lepiej kupić na bazarku od dziadunia, który rano zakupił wszystko na giełdzie???
Lepiej kupić ad takiego dziadunia, który przywiózł ze swojej działki a nie kupił na giełdzie. Wystarczy poszukać. Można też samemu posiać i posadzić, jeżeli ktoś ma takie możliwości. Jest to pewien trud, ale dla dzieci chyba warto.
A co do bio upraw… Byłeś/byłaś kiedyś na jakiejś? Widziałaś, jak się tam uprawia warzywa? Myślę, że nie, ale powiedzieli, że bio uprawy to zdrowe, to kupujesz.
Co wyście się uparły na ten BAZAREK? Czy w Polsce nie ma sklepów z żywnością opatrzoną certyfikatem BIO? Chociaż przypomniała mi się pewna sytuacja wiele lat temu weszłam do przepięknego warzywniaka w moim mieście wszystko tam było droższe niż w innych sklepach i pytam się o Ekologiczne warzywa to usłyszałam od ekspedientki Pani nie mamy bo kto by chciał takie coś kupić, nie dość że to małe to jeszcze z robaczkiem. Skandal!! To ten robak wlasnie dzięki temu ze nie zdechł w tej marchewce daje nam najlepszy przykład na to że jest to zdrowy produkt. Wyszłam jak stałam bo na cholerę ja mam płacić tej babie więcej za cos ci kupię w każdym innym sklepie.
zdrowe czy nie, to jedno, ale czy dobre? 😀 Przekonajcie się 😀
https://www.youtube.com/watch?v=9vaoBOFhAyM
jaką polecasz książkę z przepisami dla dziecka?
Trzeba patrzec co sie kupuje np produkty firmy ellas kitchen maja rewelacyjny skład. Wszystko organiczne, bez dodatku wody, cukru itp. Owoce to czysty mus i cytryna a nie kwasek cytrynowy. Wole podac organiczne ze sloiczka niz pryskane z marketu.
Wszystko fajnie, z większością się zgadzam, tylko skąd ja mam wziąć warzywa czy owoce nie hodowane na chemii? Od dyni ze słoika mały nie ma wysypki, a od dyni z rynku już ma. Dlatego sądzę, że uczulają go sztuczne nawozy. Gdybym mieszkała w domku zamiast w bloku, to oczywiście, zasiałabym marchew i wszystkie inne warzywa które lubi, ale na parapecie marchewki nie wychoduję…
Właśnie zaczynam rozszerzać dietę mojego dziecka. Postanowiłam skorzystać z rad moich koleżanek i sama mam zamiar wszystko przygotowywać. Gotować, przecierać i jeśli zajdzie taka potrzeba słoiczkować. Problemem jednak jest zakup produktów, bo na warzywach i owocach nie ma informacji na czym są wyhodowane i jakiej chemii użyto, by nie zgniły, do czasu aż trafią do naszego domu. Nawet kupując kaszkę kukurydzianą nie jestem pewna, czy producent nie pominął informacji, że to produkt GMO.
proszę, tu masz swoje jedzenie bez GMO. smacznego. https://www.geneticliteracyproject.org/wp-content/uploads/2014/06/Screen-Shot-2014-06-19-at-9.43.46-AM.png
To może ja opowiem się z drugiej strony, jako ta zła matka karmiąca TYLKO I WYŁĄCZNIE słoiczkami. Nie, moje drogie nie robię tego z wygodnictwa, lenistwa, czy co tam jeszcze wymyśliłyście, robię to dla mojego dziecka. Bo ja akurat (teraz, gdy siedzę w domu) bardzo dużo czasu spędzam w kuchni i gotowanie dla córki sprawiałoby mi przeogromną przyjemność, nie mniej jednak wolę podać słoiczek niż wątpliwe warzywa „eko”.
Może zacznę od początku, gdy zaczęło się rozszerzanie diety mojego dziecka byłam przeciwniczką słoiczków wszelakich (bo jak coś ze słoika może być lepsze niż przyrządzone własnoręcznie?!), sama nigdy nie kupowałam jedzenia w słoikach, czy proszku, starałam się szukać jak „najzdrowszych produktów”, to jak mogłabym coś takiego podać własnemu dziecku?! Podanie pierwszych 3 łyżeczek”eko” marchewki skończyło się NATYCHMIASTOWĄ wysypką, a organizm dziecka bronił się tak silnie, że wszystko zwrócił – pozbył się marchewki, wysypka zniknęła. Działo się tak dokładnie z każdym stałym pokarmem, który dziecku próbowałam podać. Po tułaczce od lekarza do lekarza, w końcu trafiłyśmy na mądrego alergologa. Mieliśmy bardzo dłuuugą rozmowę, lekarz tłumaczył mi, że nie wszystkie produkty „eko” faktycznie są, „eko”, o tym jak wyglądają normy, a jaka jest rzeczywistość, nakazał mi podawanie słoiczków, bo jak stwierdził o ile sam proces produkcyjny może pozostawiać wiele do życzenia, o tyle produkty są bardzo mocno kontrolowane i normy w porównaniu z tymi dla dorosłych bardzo zaostrzone. Wyszłam z gabinetu z myślą „kolejny debil, z mózgiem zlasowanym przez korporacje”, broniłam się przed tymi słoiczkami jeszcze jakiś czas, ale w końcu się poddałam (szkoda, że tak późno), bo jaki miałam wybór? I przeżyłam szok, młoda na pierwszy raz wsunęła połowę (bo więcej jej nie dałam) i NIC, żadnej wysypki, żadnych wymiotów, dziecko uśmiechnięte i zadowolone. Tak już zostało, jest dzieckiem słoiczkowym, zdrowym, uśmiechniętym, prawidłowo się rozwijającym, nie otyłym i zadowolonym.
A teraz odniosę się do treści.
Czyż woda nie występuje w każdej zupie, którą gotujesz?
Na daniach „stałych” w składzie widnieje napis „woda – potrzebna do przygotowania” to chyba też nikogo specjalnie nie powinno dziwić.
Co do ryżu, oleju, czy mleka przy każdym widnieje gwiazdka z dopiskiem „pochodzi z upraw ekologicznych”.
Na każdym słoiczku również jest napis „Zgodnie z przepisami prawa nie zawiera konserwantów, barwników i wzmacniaczy smaku”.
W czasach, gdy jedzenie musiałam sobie przygotowywać na cały tydzień, robiłam również słoiki z bananami – banan w słoiku nie ciemnieje.
Wiek dziecka, a produkty. Na słoiczkach widnieją napisy „PO 4 miesiącu”, „PO 5 miesiącu” itd., czyli słoiczek po 4 miesiącu dostaje dziecko, które te cztery miesiące już ukończyło, a więc dziecko w piątym miesiącu życia (wg obliczania w tabelach dziecko pięciomiesięczne), z kolei u dzieci karmionych piersią trzeba brać poprawkę i dziecko po szóstym miesiącu życia dostaje jednoskładnikowe słoiczki z napisem „PO 4 miesiącu” – czyli wszystko opóźnia się o dwa miesiące.
Syrop glukozowo-fruktozowy – w żadnym słoiczku, który podałam mojemu dziecku go nie było, to samo tyczy się kwasku cytrynowego/soku cytrynowego.
Do gotowych kaszek, czy herbatek granulowanych nie będę się odnosić, bo ich nie podaję.
Dla mnie i mojego dziecka słoiczki są ratunkiem. Drodzy rodzice, nie bójcie się tak tych słoiczków, ale wszystko z głową, zanim jakiś kupicie to przeczytajcie skład i jeśli coś Was zaniepokoi, to odstawcie na półkę.
W 100% się zgadzam z wypowiedzią artykuł kompletnie nie uzasadniony. Przecież jeśli nie zaczełyśmy rozszerzać diety dziecka to która matka podaje dziecku suszone śliwki czy groszek zielony. Przecież w dobie internetu pełno jest schematów źywienia wystarczy pobrać i wydrukować. Przez pierwsze 2 tygodnie marchewka jabyło i stopniowo wprowadzamy kolejne dania. Po 4 miesiącu dotyczy to dzieci karmionych sztucznie. U nas wszystko przesunęła się o 2 miesiące i zgodnie z zaleceniami pierwsze posiłki podaliśmy od 6 miesiąca. I pomimo tego że mała skończyła np 7 miesięcy my podawaliśmy wg słoiczków po 5 dania. Każdy nowy produkt od kilku łyżeczek aby sprawdzić reakcję alergiczną. To mamusie często przygotując samemu posiłki dla szkraba dodają soli albo tzw. Wegety do smaku. Niby troszkę a jednak ! Nie wiadomo po co.
Nareszcie jakis madry glos w dyskusji. Ja po eco warzywach skonczylam na OIOMie. W zyciu nie podam dziecku warzywek z bazarku bo ono mi nie powie co konkretnie boli i jak sie czuje. A warzywka od dziadunia z dzialki… Hmmmm tak sie sklada, ze mam dziale i tony fekaliow wylewane na warzywa przez sasiadujacych ze mna dzialkowiczow czesto skutecznie wyganiaja mnie z moje dzialki. Takie to zdrowe warzywa. Tak wiec good luck kochane!
Ja uwielbiam gotować dla mojej córki ma ponad rok i nigdy jej nic nie podałam ze słoiczka , moja córka jest zdrowa i wesoła , ugotowanie dla niej obiadu to kwestia 30 min , warto się poświecić dla swojego dziecka 😉
Restauracja i Hotel Animar, znajdują się w Rembertowie w bliskim sąsiedztwie podwarszawskich Ząbek.
Kompleks noclegowo -restauracyjno-konferencyjny położony jest zaledwie10 km.
od ścisłego centrum Warszawy, 2 Km od Centrum Targowo-
Konferencyjnego MT TARGI przy ul.Marsa , oraz 3
km od Akademii Obrony Narodowej(AON) .
Jesteśmy doskonałą bazą dla klientów biznesowych .
Naszym gościom oferujemy tanie noclegi w pełni wyposażonych pokojach, Salę konferencyjną
na 80 osób, oraz Restaurację.
Nasze wszystkie pokoje gościnne posiadają łazienkę z kabiną prysznicową ,
ręczniki , kosmetyki , telewizor i bezpłatny internet.
, są idealnym miejsce na odpoczynek po dniu ciężkiej pracy .
Dla Naszych gości przygotowaliśmy duży bezpłatny parking, a
rano pyszne śniadanie.
Dzięki doskonałej lokalizacji , wysokim standardom usług ,
niecodziennej kuchni oraz przyjemnej rodzinnej atmosferze zyskaliśmy grono wiernych klientów.
Wiemy jak ważna jest dobra oprawa kulinarna , przyjemna atmosfera i niebanalność ważnych przyjęć rodzinnych i firmowych , dlatego serdecznie polecamy Naszą restauracje jako miejsce idealne dla przyjęć okolicznościowych ,świątecznych spotkań firmowych ,
codziennych lunchy biznesowych . Jeśli z jakichś przyczyn wolicie
Państwo zorganizować przyjęcie w domu lub spotkanie świąteczne
w siedzibie firmy z przyjemnością przygotujemy i dowieziemy catering zgodnie
z ustaleniami . Zadbamy o oprawę , smak i całe wyposażenie
niezbędne do organizacji przyjęcia .
Zapraszamy do zapoznania się z naszą ofertą pokoi gościnnych oraz ofertą restauracyjną i będzie nam niezmiernie miło jeśli wkrótce
powiększycie Państwo grono Naszych zadowolonych Gości.
Codziennie od poniedziałku do piątku zapraszamy do Naszej Restauracji gdzie rano
możecie Państwo zjeść pożywne i zdrowe śniadanie , a od godz.
11 zapraszamy na lunche, przygotowane ze świeżych i najwyższej jakości produktów .
i to jest prawda ja ostatnio przez miesiac karmilam swoja 8 miesieczna corke sloikami (wczesniej gotowalam ale wyjechalysmy za granice i nie mialam poprostu czasu ) wrocilysmy i co??? LEKARKA STWIERDZILA, ZE JEST ONA BLADA I ZE TRZEBA ZROBIC MORFOLOGIE!!! i wykrylo NIEDOBÓR ZELAZA. zaczelam znowu gotowac (zupka buraczkowa z ziemniaczkiem,wolowinka szpinakiem zoltkiem jajka i jabłuszkiem) i co?? PO TRZECH DNIACH WIDZE POPRAWE-córcia ma znowu rumience 🙂
A co autorka mysli o słoiczkach Holle? One posiadają certyfikaty ekologiczności, sa wytwarzae z owoców z upraw biodynamicznych, nie zawierają cukru i wydają mi sie najbardziej zdrowe z tych wszystkich, których składom sie przyglądałam.
Czy autor tekstu jest dietetykiem? Czy ma może jakiekolwiek wykształcenie biologiczne lub chemiczne? Ciekawe.
Świetny wpis, bardzo mi się podoba. Mam dokładnie takie samo zdanie na temat tych super zdrowych produktów dla dzieciaków. Spece od marketingu stają na głowach żeby przekonać rodziców, że MM jest lepsze od mleka matki, słoik z bardzo przeciętną zawartością, kosztujący ok 5 zł, jest lepszy od warzywa z zupy ugotowanej na kawałku mięsa domowym sposobem. Oczywiście, wszystko jest dla ludzi i z takich słoiczków można skorzystać w sytuacji podbramkowej ale PLEASE, to nie powinna być codzienność.
http://www.motherwithpassion.wordpress.com
Zgadzam się w 100%. Bez przesady, nie można powiedzieć: nigdy nie dam swojemu dziecku dania w słoiczku,a jeśli mi się zdaży to będę najgorszą matką świata…ale jedno jest pewne – trzeba samodzielnie analizować co nasza mała rybka może już jeść, a czego jeszcze nie. Osobiście argument – a teraz to dają wolną wolę rodzicom i my sami decydujemy co damy naszemu maluchowi – wyrzucam za drzwi, oj nie. Mało wiemy o żywieniu samych siebie. Ciągłe diety, tabele i nic z tego – nadal za grubi, nadal za chudzi – to co możemy wiedzieć o diecie takiego malucha? Kiedyś mądrzejsi powiedzieli – nie brokułu przed 8 miesiącem i się tego proszę trzymać. Najlepsze jest jedzenie domowe, tyle pamiętam ze swojego dzieciństwa. zawsze zdrowsza była bułeczka z sałatą, pomidorem i wędlinką niż drożdżówka, a drożdżówka lepsze niż dzisiejsze 7 daysy. Koniec i kropka. Zakasać rękawy i poświęcić 20 minut na zdrowy posiłek dla naszego maleństwa, a z braku laku użyć słoiczek. Tylko z braku, a nie z lenia.
Moja córka dostaje słoiczki od szóstego miesiąca. Jest karmiona piersią i rozszerzamy jej dietę powolutku. Każdego produktu dostaje po kilka łyżeczek. Wystarczy czytać składy. Jedne są gorsze, inne lepsze. Są też kaszki bez maltodekstryny i innego dziadostwa. Śmieszy mnie jak mamy krzyczą, że słoiczki to syf, a karmią dzieci mm, używają pieluch barwionych chlorowo, chemicznych chusteczek nawilżanych, kosmetyków z detergentami, PEGami i innym syfem i gotują zupkę na wegecie wkładając warzywa z Biedronki. Ja, karmiąc piersią jadłam pomidory że swojego ogrodu i dziecku nic nie było. Po pomidorach z bazarku córka była cała wysypana. Wiele moich koleżanek po produktach niby eko miało podobne doświadczenia. Jeśli chcemy dbać o dzieci to róbmy to kompleksowo. Ja karmię piersią, choć łatwo nie bylo. Kupuję pieluchy niebarwione chlorem, myje dziecku pupkę wodą z szarym mydłem, na wyjazd mam waterwipesy, kosmetyki tylko naturalne, dziecko pije tylko wodę. Latem córka zje to, co sama wyhoduję. A przyjdzie czas to zacznie jeść to, co my.
Z powyższym wpisem mogę zgodzic się do jednego: dzieci malutkie ok 4 miesiąca nie powinny miec wprowadzanej całej gamy smaków. I tylko z tym. Jak czytam podobne wpisy denerwuję się , że podobne herezje sa głoszone.
Pracuję kilka dobrych lat w przemyśle spozywczym, z tego wiekszość czasu w działach technologicznych i wiem jak to wyglada „od kuchni”.
Zacznijmy od wody…..
Czy mamy , które gotuja swoje „domowe słoiczki” nie uzywaja wody?? Ok zgodzę, się jesli ktoś gotuje na parze, ale analiza składu % na pewno wykaże największy udzial % właśnie tego składnika. Zwykła marchew składa sie w ok 85-90 /% z wody więc jak sobie ja ktoś zmieli i odda na badania to mu wyjdzie najwiecej właśnie tego składnika.
Jesli chodzi o gotowanie z eko składników: czy wszystkie mamy kupują je od certyfikowanych dostawców? Czy maja pewność, że warzywa/owoce, które są składnikami ich zupek- nie wspomnę o mięsie, mają odpowiednie parametry: przebadane na zawartość pestycydów, insektycydów, metali ciężkich? Słyszałyście mamy o specyfikacjach surowców, wg których wyżej okreslone machiny korporacyjne szukają odpowiednich surowców i zakupują , aby z nich stworzyć własnie zupki dla Waszych dzieci.
Zajrzyjcie proszę do Codex Alimentarius i uświadomcie się w kwestii prawa jakie chroni Wasze dzieci.
Ps.
Jesli chodzi o okreslenie fast-food- wystarczy zgooglować i to jest definicja :
Fast food (z ang. dosłownie szybka żywność) – rodzaj pożywienia szybko przygotowywanego i serwowanego na poczekaniu, na ogół taniego. Zwykle posiada ono wysoką wartość kaloryczną – zawiera dużą ilość tłuszczów i węglowodanów, przy równoczesnym niedoborze cennych dla organizmu substancji – błonnika, witamin i
Witaj Zaszokowana mamo, dziękuję za komentarz, jednak nie zmienił on mojego nastawienia, że słoiczki są fast-foodem dla dzieci. Nie ma nic lepszego niż pożywienie gotowane z „żywych”, lokalnych i pewnych składników. Bez wypełniaczy i pozostałych dodatków.
Chętnie się dowiem skąd Pani czerpie te pewne lokalne surowce?
ps. według who najnowszych wytycznych teraz rodzic decyduje kiedy da dziecku dany pokarm a maluch decyduje czy zje i ile zje wiec gadanie ze cukinia czy niektóre owoce daje się później czy wcześniej to brednie. okazuje się ze mleko modyfikowane to zło słoiczków to zło kaszki gotowe to zło warzywa z niewiadomego powodzenia tez zło kurczak ma same antybiotyki wiec tez zło wiec jednym słowem należy rzucić prace i rozpocząć uprawę i hodowle tak żeby wykarmic swojego malucha i oczywiście samej się przy tym dobrze odżywiać żeby utrzymać laktacje wiecie co może to i możliwe do zrealizowania ale trąci trochę paranoja ni uważacie?
Haha juz dawano nic mnie tak nie rozbawiło jak stwierdzenie aby na wyjeździe kupować warzywa i prosić w hotelu o dostęp do kuchni. Masakra. Jadę na urlop odpoczywać a nie gotować. Poza tym ja od początku karmie dziecko dziecko słoiczkami i nie uważam tego Za złe. Mam nadzieje ze autorka używa tylko pieluch wielorazowych, zwykłej wody do mycia pupy malucha żadnych chusteczek tam też jest przecież chemia. Proszek do prania też nie polecam bo źle wyplukany może przedostać się przeznaczyć skórę malucha. Ba dwór też lepiej nie wychodzić bo spaliny. Ech paranoja
Izo rób co chcesz, bycie ignorantem w czasach pełnych informacji to kwestia wyboru…
Bez przesady. Powszechna moda na bycie pseudo „eko” jest po prostu śmieszna. Nie ma warzyw ekologicznych – a jeżeli nawet wydaje Ci się że takie kupujesz bo „pani z warzywniaka tak powiedziała” jak kasowała trzy razy wiecej za marchewkę która nigdy prawdziwej wsi nie widziała to się zastanów bo przy sadzeniu ani przy nawożeniu (pestycydami) nie stałaś. W mieście takich warzyw nie kupisz. I kropka. Skoro słoiczki są takie złe to ciekawe dlaczego podlegają tylu kontrolą i badaniom przed wprowadzeniem na rynek. A te ciekawe badania na których opierasz swoją opinię na 100% zostały zlecone przez jeden z koncernów tak aby wyszło na ich. Sama raz na jakiś czas przy okazji wyjazdu czy z braku możliwości ugotowania posiłku podaję swojemu dziecku słoiczek i nie wyrządzam mu tym żadnej krzywdy. Kocham swoje zdrowe i doskonale rozwijające się dziecko a traktowanie mam podających dzieciom słoiczki jako gorsze matki to po prostu głupota. Najlepiej nie podawać mleka modyfikowanego bo chemia, mięsa – bo niezdrowe, warzyw bo z ołowiem i pestycydami. Najlepiej tylko wodę i powietrze. Nie ma się co dziwić że później dzieci chorują i są na wszystko uczulone.
Nie jestem autorką, ale również zwracam uwagę na wszechobecną chemię i nie uważam tego za dziwactwo, ale za wygodnictwo a przez moje problemy zdrowotne także za konieczność. Wygodnictwo, bo wysadzałam dziecko od 1mca życia do toalety(NHN) zamiast pozwolić mu obsrać się po pachy, pozwalając żeby zawartość pieluchy wchodziła w genitalie lub lądowała gdzie popadnie, zamiast sterty prania i kłopotów na spacerze. Wygodnictwo, bo zamiast latania po mieście w poszukiwaniu miejsca gdzie mogłabym odgrzać dziecku jedzenie, kupowania słoiczków, robienia oddzielnych zupek, dań, przecierania, dziecko po prostu jadło to co my z talerza(oczywiście nie fast food) w kawałkach od kiedy zaczęło pchać rączki do buzi(BLW). Nie stosuję chusteczek nasączanych – wystarczy pielucha tetrowa, chusteczka materiałowa lub papierowa i trochę wody, zdarza się, że piorę w orzechach, bardzo mało chemii używam w domu, sprzątam głównie przy pomocy czyścików raypath. „na wyjeździe kupować warzywa i prosić w hotelu o dostęp do kuchni” – można zarezerwować pokój z aneksem kuchennym…
Też nie należy przesadzać, nikt znający się chociaz trochę na odżywianiu dzieci nie podawałby im na okragło słoiczków. Dla mnie jest to akceptowalne, kiedy rzeczywiscie nie ma sie kiedy przygotowac pełnowartościowego dania, np. w podróży, ale to sa wyjątkowe sytuacje. Słoiczek tez nie musi byc od razu trucizną, można podac bezcukrowe, ekologiczne, Holle na przykład i nie rwać włosów z głowy, ze własnie sie utuczyło , czy podtruło dziecko….
Klaudio osobiście znam kilkanaście mam które w ten sposób żywią swoje dzieci. Co do wymienionych producentów, ja tyle razy „przejechałam” się na markach, że im po prostu nie ufam. Zresztą każdy robi to co chce i jak chce, to naprawdę nie moja sprawa. Dla mnie słoiczki to syf i faktycznie kiedy nie ma wyjścia to ok. Chociaż w podróży, a duużo podróżuje dzieciakom daje „bezpieczne” regionalne potrawy i jeszcze nigdy nie było problemów. Pozdrawiam i dziękuję za komentarz. Ewka
Polecam przepisy dla maluchów z bloga ala’antkowe BLW. Świetne przepisy, bardzo dobre i zawsze wychodzą. Słoiczki są paskudne i drogie. Moje dziecko dostało raz i wypluło…Gotowanie nie jest takie czasochłonne, kwestia organizacji. A jak widze warzywo nawet straganowe to wiem, że to jest marchewka a nie marchewkowa breja ze słoiczka.
Nawiedzeni sa ci co tylko podaja eko i ci co podaja sloiki nie dajmy sie zwariowac. Ja gotuje sama zupy ze zwyklych warzyw z warzywniaka obieram grubo skore, oraz daje sloiki dla urozmaicenia np z ryba. Niech sie dziecko przyzwyczaja do wszystkiego.
Słuszna odpowiedź! Nie dajmy się zwariowac, bo niedługo nic już nie moglibyśmy jeśc ani pic, bo wszystko be..a te eko.. a rolnik na wsi na swoim pólku nie psika sztucznym nawozem?? a też psika ile wlezie, bo inaczej to by mu marchewka w wielkości małego palca urosła a media takie farmazony pierniczą, że uszy więdną!
Polecam lekturę http://dziecisawazne.pl/odwiedzamy-fabryke-gerbera/
Do wszystkiego należy podejść ze zdrowym rozsądkiem – słoiczek podany dziecku 2x w tygodniu na pewno nie zaszkodzi aż tak, jak zupy „domowe” robione na kostkach i doprawione wegetą… A jeśli ktoś gotuje z zasady zdrowo to taki posiłek gotowany dla całej rodziny niemowlakowi nie zaszkodzi. Ja nie mówię, żeby od razu dziecku dać talerz gulaszowej, ale łyżeczkę tego, łyżeczkę tamtego, w miarę bez przypraw jeszcze nigdy nikomu nie zaszkodziło.
„Kolejnym ciekawym urozmaiceniem formuły chociażby kaszek jest dodanie syropu glukozowo – fruktozowego, który prowadzi do otyłości. Ponadto„podwyższa poziom złego cholesterolu..” no cóż! cholesterol znajduje sie tylko i wyłącznie w produktach pochodzenia zwierzęcego.. Myśle, że syrop glukozowo-fruktozowy nie pochodzi z kurczaczków, świnek itd..
Pozdrawiam
Aż mi się płakać chce jak to czytam… Brednie nie poparte żadnymi faktami!! A ludzie czytają i się zachwycają 🙁 jest moda na „pseudo eko” i tyle. 50 i 100 lat temu żywność była tylko eko i co? Czyżby pokolenie naszych rodziców było niezniszczalne?? Dodam że średnia długość życia ciagle sie wydłuża…
Witaj Niewierząca, hmm, a źródła w tekście? Co długość życia może mieć wspólnego ze słoiczkami? Z drugiej strony, bardzo dziękuję za taką średnią długość życia, gdzie wszyscy chorują na schorzenia przewlekłe, mają ogromne problemy ze zdrowiem. Długość nie oznacza jakości, zwłaszcza w naszym państwie. Jednak wystarczy przyjrzeć się krajom skandynawskim, które tą modę na pseudo eko, jak to określasz, stosują jak coś całkowicie naturalnego, to nie jest moda a normalność. Długość życia jest, jakość życia również i tutaj nie chodzi o bogactwo, a o zdrowie. 50 i 100 lat temu to mowa prędzej o pokoleniu naszych babć. Jednak jak zwykle trzeba wziąć pod uwagę wszystkie aspekty takie jak zanieczyszczenie środowiska czy styl życia. Nie wydaje mi się, aby 50 czy 100 lat temu było tak kolorowo jak się Tobie zdaje:) Rozważając nawet tą kwestią pod kontem zwykłej higieny osobistej. W Polsce jak i na całym świecie, większość ludzi żyje w jakimś obłędzie, wydaje im się, że jedna rzeczy czy kwestia może być wybawieniem, receptą na całe zło i panaceum na wszystko. Tak nie jest! Jakość życia i zdrowie które posiadamy jest składnikiem elementów które nagromadziliśmy w ciągu jego trwania, do wszystkiego trzeba podchodzić holistycznie. To, że płakać Ci się chce,.. cóż ignorancja jest w obecnych czasach kwestią wyboru. Życzę uśmiechu i mniejszej ilości łez. Ewa
Niewierząca, czy aby na pewno średnia długość życia się wydłużyła? Pokolenie moich (pra)dziadków dożywało wieku 80-90, nawet stu lat, pokolenie moich rodziców (którzy teraz maja ponad 60 lat) już jest na wykruszeniu. Średnio raz w miesiącu rodzice są na pogrzebie kogoś ze swoich równolatków. Pomijam już fakt, że nie znam 50-latka, który nie brałby garści leków na nadciśnienie, wrzody, choroby serca, zbyt wysoki cholesterol, wystarczy spojrzeć na statystyki dotyczące raka, mam mojego męża miała wylew w wieku 48 lat…
Zauważ jeszcze, że 50-100 lat temu piło się wodę ze studni, której nikt nie badał jej pod kątem obecności bakterii, potrzeby fizjologiczne załatwiało się w wychodku, który przecież nie był opróżniany codziennie, ani nawet raz w miesiącu, bieżąca woda w domu? Codzienna kąpiel? Mycie rąk regularne w czystej wodzie? Jaka część ludzi pokolenia naszych dziadków miała cukrzycę, nadciśnienie, wylewy? Mój dziadek w wieku 85 lat jeździł rowem po drewno do lasu i je rąbał, do końca zachował trzeźwość umysłu, apetyt, dobry wzrok i słuch. Zmarł w wieku 96 lat spokojnie, po prostu zasnął. Moja babcia zmarła w wieku 89 lat z powodu demencji starczej. Drugi dziadek zmarł w wieku 83 lat na raka płuc (wieloletni palacz), druga babcia w wieku 85 lat z powodu niewydolności serca. Pokaż mi dzisiaj 60-latka (bo o 80-latków już ciężko) w takiej kondycji psychofizycznej…
Najbardziej podoba mi się tekst: „będzie jedynie zalegać w układzie trawiennym, tworząc złogi i po prostu trując dziecko od środka.” taaa psując dziecko od środka??? Kto to pisze? kto to czyta? Kobiety myślcie czasem!!!!
gdzie widzisz słowo „psując”?
Witaj Aneto, ja to piszę. Co do treści, wystarczy poczytać troszkę o tym jak organizm człowieka trawi i czy trawi wszystko. Warto by było dowiedzieć się troszkę o złogach, o problemach z nietolerancją składników odżywczych i co się z nimi dzieje, a potem napisać sensowny komentarz. Pozdrawiam, Ewa
43% wody w zupce to dużo? Babcia ,mama i ja gotujemy zupy w których jest co najmniej 70%wody. Pisze pani o zagęszczaczu (maka, olej ) „Skład: woda, ziemniaki, marchew, wołowina (10%), groszek zielony, koper, papryka czerwona, por, skrobia ryżowa, mąka ryżowa, oleje roślinne, sól, natka pietruszki, ziele angielskie. Warzywa ogółem 47% a czym Pani gotując zupy zagęszcza? chyba myli pani zupę z warzywami w wodzie.
Witaj Edyto, nie zdażyło mi się zagęszczać zupy mąka ryżową czy też jej skrobią, tak na marginesie to ryż jest jedną z najczęściej genetycznie modyfikowanych upraw. Zupa nie musi być zagęszcza na mąką, którą takie małe dziecko nie jest w stanie przyswoić, zresztą na ten temat będzie osobny artykuł. W każdym razie zagęścić bez problemu można samymi warzywami czy też chociażby śmietaną niepasteryzowaną. Ponadto może Panią zaskoczę, ale warzywa gotowane na wodzie nazywają się bulionem warzywnym i nie są nowym wynalazkiem, przywołam słynne minestrone. Zup nie ma potrzeby zagęszczać, zwłaszcza tak małemu dziecko. Woda owszem jest w zupie, jednak zastanawiam się czy trzeba za nią płacić, czy nie lepiej po prostu otrzymać warzywa z odrobiną wody? Pozdrawiam Ewa .
pragnę zaznaczyć,ze poniżej pierwszego roku życia śmietana jest zakazana, ale Pani zapewne o tym wie
Moja corka ma obecnie 2,5 roku. Jezdzimy z nia na dalsze i dluzsze wypady odkad pamietam, nie dosala w.swoim zyciu ani jednego „sloiczka”. Kiedy miala prawie 11 m-cy pojechalismy z nia na 2 tyg.do Toskanii i tam stolowala sie z nami, oczywiscie z umiarem na maly brzuszek. Sama gotuje w domu, nie uzywam przetworzonej zywnosci, mleka,.maki pszennej, cukru, i innych, jemy bardzo malo miesa, slodyczy nie dostaje rowniez (wiem, wiem, wyroda ze mnie matka;-)). Do picia woda 🙂 Rozszerzalismy jej diete metoda BLW. Corka nie ma problemow z jedzeniem, choc drobniutka i nie wyglada na taka, co lubi zjesc:-) Lubi probowac nowe smaki, uwielbia surowe warzywa i owoce. Ciesze sie, ze wraz z jej przyjsciem na swiat zmienilismy rowniez swoj sposob zywienia, choc pewnie uwazana jestem za dziwaczke 😉
Wszystko fajnie. Tylko co mam dawać dziecku, jeśli mieszkam w mieście? Nie mam działki, warzywa ze straganu to podobno pryskany syf, sloiczki są bee…co więc robić?
Kasiu nikt nie powiedział, że zdobywanie pożywienia będzie łatwe. W naszych czasach, przyjęło się, że wszystko jest pod ręką, jednak często trzeba naprawdę poszukać i popytać, to naturalne dla człowieka. Warto zobaczyć czy w okolicy nie ma kooperatyw spożywczych im naprawdę można zaufać, samemu pojeździć popytać się o gospodarzy. W mieście też da się żyć w jakości, tylko wymaga to więcej czasu. Jednak jak już znajdziesz dostawców to są oni na lata. 🙂 Pozdrawiam, Ewa
Sama kupuję warzywa w kooperatywie i jakbym miała tylko na tym bazować to od kilku miesięcy nie ugotowałabym żadnej zupy, bo zeszłoroczne warzywa się skończyły a nowe się dopiero pojawiają. Jestem mamą dzieci alergicznych i nawet przy pomocy słoiczków można rozszerzać dietę powoli i stopniowo.
Ja sama gotuję,robię deserki i już !!! A słoiczkowym „smakołykom” mówię NIE.
I tylko podziwiać, w kulturze gdzie na nic nie ma czasu to naprawdę bardzo dużo,… 🙂 Gratuluję! Ściskam Ewka
dla mnie najważniejsze jest wypośrodkowanie, ani nie uważam, że należy całkowicie karmić dziecko 'słoiczkami’ ani nie uważam, że podawanie słoiczków ma tylko złe strony. Drodzy rodzice ZŁOTY ŚRODEK, oczywiście, dyskutujmy bo dzięki temu każdy odnajdzie swoją drogę. Oto moje za i przeciw dotyczące środków specjalnego żywieniowego przeznaczenia czyli słoiczków:
http://www.udietetykow.pl/wartosc-odzywcza-zywnosci-ekologicznej-i-zywnosci-dla-dzieci/
P. s Składy słoiczków baardz, bardzo się różnią, niektóre są świetne inne są gorsze, dlatego warto w czasie zakupów uważnie czytać etykiety i nie wrzucać wszystkich słoików do tego samego worka:
http://www.udietetykow.pl/sklad-sloiczkow-dla-dzieci-3/
bardzo ciekawe streszczenie tego artykułu, do którego linka wkleiła Pani na fb. Szkoda, że na tej stronce został tylko bardzo okrojony wpis. na szczęście skopiowałam sobie treść 🙂 i cieszę się, że ktoś porusza ten temat i do tego podaje jakieś konstruktywne wnioski, bo samemu trudno obronić swoje przeczucia macierzyńskie nt. słoiczków. fakt – jest to bardzo wygodne i w sytuacjach kryzysowych się sprawdza, ale lenistwo często robi swoje…
Dodam swoje 3 grosze, gdy znajomy pracował w Nutricii, a w zasadzie czyścił halę środkiem grzybobójczym, to produkcja pokarmów dla dzieci nawet nie stanęła. Gdy zwrócili na to uwagę szefowi zmiany, powiedział, że to nie ich sprawa, że mają nie przerywać swojej pracy. Jak widział jakość marchewki trafiającej do słoiczka, to stwierdził, że nigdy nie poda tego swojemu dziecku… Standardy są, kontrole są, ale rzeczywistość maluje się trochę gorzej…
Też mnie nie chce się wierzyć, że producent, który zarabia niewyobrażalne dla nas sumy troszczy się o zdrowie naszych dzieci. Pracowałam w handlu i na giełdzie warzywnej… na początku może i firmy zwracają uwagę na jakość, ale jak już maszyna ruszy na pełnych obrotach, to tylko patrzą jak zmniejszyć koszty. To co przyoszczędzą, wolą zainwestować w marketing, sztuczki i skuteczne manipulacje, niż martwić się czy to co produkują aby na pewno jest bezpieczne/zdrowe. Sceptycznie również podchodzę do wszelkich śmiesznych certyfikatów, atestów itp. W firmie, w której pracowałam wisiał pięknie oprawiony certyfikat HCCP, nie chcecie wiedzieć jakie warunki higieny tam panowały, co robiło się z warzywami, które już nadawały się do wyrzucenia, żeby wyglądały na świeże… A te palety warzyw np. koperku, które trafiły jednak do kosza, wybierały, przebierały, wiązały w malutkie pęczki babuszki i sprzedawały na bazarkach w różnych miejscach w mieście. Takie jest życie, na tym opiera się biznes… Znajomy znowuż pracuje w firmie produkującej surówki, jego szef, nie pryskał ogórków, żeby surówki były naprawdę zdrowe. Do czasu, kiedy weszła na pola zaraza i prawie zbankrutował..
Dlatego dopóki, nie będę szczęśliwą posiadaczką skrawka ziemi w Bieszczadach 🙂 nigdy nie będę miała pewności, czy to co podaję dziecku jest w 100% bezpieczne, ale do tego czasu coś przecież musimy jeść. Mimo wszystko jednak wolę te warzywa z bazaru, porządnie wymyć, opłukać w sodzie i ugotować zupę, niż kupić papkę, którą gardzi moje dziecko i której prawdziwego składu nigdy się nie dowiem.
Tak patrzę teraz, że w tym certyfikacie mi A uciekło więc się poprawiam i przepraszam, ale to chyba ta późna pora, HACCP miało być :>
A ja bardziej ufam sloiczkom niz warzywom ze sklepu. Dlaczego? Dlatego, ze pracowalam w branzy spozywczej (po obu stronach barykady) I nie ufam warzywa z bazarku (nawet nie macie pojecia ze pochodza zHolandii czy z Kenii). Swoim dzieciom na poczatku podawalam sloiczki, potem zaczelam gotowac z produktow ekologicznych, a z czasem przeszlam na takie produkty, jakie jemy sami. Jednak ciagle sprawdzam skad pochodza warzywa czy mieso, staram sie nie kupowac wysoko przetworzonych procuktow z dluga lista skladnimow. Kupuje lokalnie i sezonowo. Korzystam z mrozonek,.Przechodzilam przez sloiczki I eko jedzenie poniewaz mlody organizm nie poradzilby sobie z wydalaniem toksyn z „normalnych” produktow. Gdybym tylko miala ogrodek lub dxialke…
Bzdury! Moje dzieci wychowały sie na gerberach i jakoś o dziwo przeżyły. Teraz są już dorosłe a zdrowia można im tylko pozazdrościć. Gerbery są przynajmniej pod jakimś nadzorem, a przynajmniej powinny być, natomiast na bazarze kupujesz nie wiadomo co. Każdy handlarz będzie ci sie przysięgał ze sam hodował marchewkę na krowim nawozie, broń Boże pryskana a w rzeczywistości jest z giełdy. Nawet jak masz własna działkę to tez nie możesz mieć pewności czy akurat na niej nie masz największej koncentracji opadów metali ciężkich z pobliskiej huty ( tak akurat było w naszym wypadku). Na słoiczku jest podany skład, nie każdy sam decyduje co dziecku podać.
Dziwne, że nie ufasz warzywom z bazaru, a ufasz warzywom wrzuconym przez producenta do słoiczków. Warzywo z bazaru to chociaż widzisz, możesz pomacać i powąchać.
Klaro masz rację, węch i macanie 🙂 to podstawa, takie warzywo zawsze można uzdatnić poprzez odpowiednie oczyszczenie za pomocą sody i octu. Zawsze wiesz, że nie karmisz dziecka wyłącznie wypełniaczami, czyli wodą z mąką :)… już lepsze to. Z drugiej strony jakoś nie wierzę, że producent tak dokładnie sprawdza pochodzenie warzyw. Teraz naprawdę ciężko o dobre mięso, owoce i warzywa chyba, że sama sobie to wyhodujesz, chociaż i to nie zawsze 🙂 W każdym razie, już wolę marchew która wiem jak wygląda niż breję w której nigdy nie mam 100% pewności co jest.
Owszem miesiące ze słoiczków wprowadzają w błąd, szpinak z ziemniakami ma na słoiczku po 6 m-cu, w rzeczywistości szpinak można podawać tak jak szczaw po 10 m-cu. Te po 4 m-cu to w ogóle zgroza, bo nawet dzieci karmione mlekiem modyfikowanym mogą w 5 m-cu życia dostawać co najwyżej kleik ryżowy. Syrop glukozowy w kaszkach dla mnie to skandal, A herbatek granulowanych dzieciom powinni zabronić, ale reszta to bujda. Wg naszych norm, a nie jakiś angielskich, groszek zielony dziecko może dostawać już po 5 m-cu, w słoiczkach dla najmłodszych jeżeli jest mleko to jest to mleko odpowiednio dostosowane dla takiego dziecka – wszak mleko modyfikowane również zawiera mleko krowie pełne, i serwatkę ( czy jak tu napisano śmietanę) kwasek cytrynowy widziałam może we dwóch różnych daniach. Cukier również, chyba, że w słoiczkach humana, bo tam cukru sporo. Olej rzepakowy, o ile jest bezeurekowy, jest zdrowszy niż oliwa – a zdaje się, że innego obecnie się nie dostanie. Banan z jabłkami zamknięty w słoiku, brązowy się nie robi – sama takie słoiki robiłam i ma piękny kolor do póki nie postoi dłuższy czas otwarty. Przyczepiła bym się do zupełnie innych rzeczy. Np. do tego, że fabryki owszem mają wyśrubowane normy, mucha nie siada, ale już norm odnośnie półproduktów nie ma, nie wiesz czy ci przypadkiem nie dają marchewki pełnej nawozów, albo robaczywych malin.
A ja się pochwalę, bo mam dziecko mądrzejsze ode mnie 😀 Wystraszona tabelkami żywienia niemowlęcia po 6 miesiącu, która była załączona w książeczce zdrowia, pobiegłam kupić eko marcheweczkę ze słoiczka, no bo ta z bazarku przecież pryskana… Cóż, córa najpierw mnie tym opluła, a potem miała świetną zabawę w ciapanie dookoła 🙂 Dostałam jeszcze parę słoiczków od siostry i kilka razy robiłam podchody aby wcisnąć to córce, ale za każdym razem to samo, coś tam dziubnęła, ale bez emocji. W końcu dałam spokój ze słoiczkami, a że staramy się jeść nieprzetworzone jedzenie to zaczęła podskubywać to co jemy my. Teraz z perspektywy czasu, z jednej strony śmiać mi się z tego chce, a z drugiej, przeraża mnie ta presja, dosłownie pranie mózgu, na które jest narażona niedoświadczona mama. Myślałam, że głodzę dzidziola na moim chudym mleku (córa wyglądała jak ten ludzik z reklamy Michelin :), że będzie głupsza, mniej rozwinięta od innych dzieci.
Zresztą nie tylko reklamy.. ale i najbliższa rodzina potrafi wprowadzić zamęt. Zaszłam w ciążę, ale nie odstawiłam Małej od piersi. Kiedy byłam w 7 miesiącu dostała wysypki, oczywiście pierwsze oskarżone zostało moje mleko… Odstawiliśmy mleko krowie, kupny razowy chleb (który niby nie miał żadnych konserwantów w składzie) i zabroniłam podawania jej czegokolwiek, co nie jest przygotowane w domu. Rodzina od zawsze akceptowała zakaz podawania słodyczy, ale już paluszki i krakersiki to przecież nic złego. Póki co widzimy poprawę, skóra się goi, nie ma nowych ataków, za jakieś dwa tygodnie urodzę, a córka nadal ssie pierś.
Naprawdę dochodzę do wniosku, że żeby uchronić dziecko od złego i wychowywać je po swojemu to trzeba ze strzelbą chodzić 🙁
Kasia Skóra – tak samo!
Dobry tekst. Jeszcze warto wspomnieć, że słoiczki reklamuje się jako super kontrolowane bio eko, jako opozycję do niewiadomego pochodzenia warzyw z bazarku, coby matki zniechęcić do gotowania zupek.
Nie lubię kiedy ktoś „ci” w sensie oni, tamci, pisze z wielkiej litery [kiedy Ci w sytuacji podbramkowej…]. Czytam to wtedy mimowolnie jako Tobie, ponieważ mnie uczono, że we współczesnej epistolografii zwroty grzecznościowe są z wielkiej litery. A to już jest zwrot aż nazbyt ugrzeczniony, co mi kojarzy się jedynie z włażeniem komuś w coś.
kupiłam właśnie zapas tych cudownych obiadków na wyjazd zagraniczny i aż mnie wzdryga na myśl, że będę musiała tym karmić moje dziecko, na próbę karmiłam ją tym już, żeby nie było szoku na wyjeździe. Ohydna, jednolita pulpa, nie wiem jak dziecko ma sobie na tym wykształcać kubki smakowe…Choć zjadła wszystko… 🙂
Anieszko, za granicą można przecież też można kupić owoce i warzywa i coś przygotować. Często w hotelach można poprosić o dostęp do kuchnii i coś na szybkiego przygotować 🙂
Owoce zamierzam kupować, ale hotel jest w bardzo małej miejscowości.Z doświadczenia wiem, że tam sklepiki dostępne dla turystów nie są tak bogato zaopatrzone w warzywa. Nowości na wyjeździe nie zamierzam wprowadzać, wolę kupić i byś spokojna, że będzie miała posiłek. Dużo spokojniej i co tu dużo mówić-wygodniej, ale przecież po kilku słoiczkach nie stanie się jej krzywda.
Anieszko, my z dzieciakami (1,5 i 3 latka) jeździliśmy po Włoszech przez tydzień i jadły to co lokalne makarony, warzywa, mięso i owoce,nie wiem czy jedziesz poza Europę, ale jeśli nie to miejscowi przecież muszą gdzieś kupować swoje produkty spożywcze. Jeśli jedziesz poza Europę, to wydaje mis się, że warzywa i owoce są dość uniwersalne. Nie wiem jak duże jest Twoje dziecko, ale może jeśli nie jest na tyle małe czasem warto pokaząć mu coś nowego? Co do słoiczków, masz rację kilka nie zaszkodzi. Pozdrawiam, Ewa
Ewo, mamy 2 nieduże ząbki dopiero ( i już 11 miesięcy :)), więc jeśli chcemy coś zwiedzić musimy jednak zaopatrzeć się częściowo w słoiczki. Zamierzam zamawiać to czym się będę mogła częściowo podzielić, ale dla spokoju, że dzieciątko nie zje obiadu wolę kilka wziąć. W innym komentarzu pisałaś o pozbywaniu się „syfku”z warzyw za pomocą wody z octem, mam nadzieję, że nie było o tym wpisu i nie zawracam Ci głowy, jeśli nie było, może kiedyś podzielisz się sprawdzonym info. pozdrawiam ciepło.
A jak to jest z mlekiem modyfikowanym?
Kasia Skora – i to jest dobre pytanie. Ja tez sie nad tym zastanawiam. I boje sie, ze w porownaniu z mlekiem modyfikowanym te sloiczki wcale nie sa takie zle.
Kasiu na Zielonym Zagonku jest wpis o mleku modyfikowanym,.. nie jest on może zbyt poprawny, jednak osobiście uważam, że mm to trucizna dla dziecka i absolutna ostateczność. Pozdrawiam Ewa
A ja jak zgłębiam temat tego co dodaje się aktualnie do żywności, nie mówię o samym składzie, ale o to czym są pryskane warzywa, karmione zwierzęta (szok i niedowierzanie!) zaczynam się zastanawiać, czy jeśli kobieta nie bardzo kontroluje swoją dietę nie lepsze jest już mleko modyfikowane…