Nieważne, czy jesteś mamą jednego dziecka, czy trójki lub pięciorga szkrabów. Większość z nas pragnie, aby ich czas był dobrze zorganizowany.
Każdego wieczoru chcemy mieć poczucie, że dzień nie był zmarnowany, że osiągnęłyśmy własne cele i priorytety i że wciąż mamy wolny czas na niezaplanowane rzeczy. Większość z nas chciałaby bardziej skutecznie opanować aspekt zarządzania czasem. Popełnia podstawowy błąd, to nie czasem powinnyśmy zarządzać, a naszymi zadaniami.
Latami starałam się lepiej organizować swój czas; przeczytałam dziesiątki książek na ten temat i wzięłam udział w różnorakich kursach, które miały mi w tym pomóc. W moim domu nadal znajdziecie pozostałości po dziesiątkach list, kolorowe karteczki i aplikacje na telefon, które w magiczny sposób miały sprawić, że stanę się bardziej ogarnięta.
Z każdym rokiem, z każdym nowym i piękniejszym kalendarzem życie obdzierało mnie ze złudzeń: nie jestem w stanie wszystkiego opanować; dzieci chorują, ktoś niespodziewanie przyjeżdża, coś się psuje, coś nagle trzeba zrobić. Życie miało swój plan na mój kalendarz i bez wątpienia był to plan skupiający się na destrukcji, który sprawiał, że w grudniu czułam się jeszcze bardziej sfrustrowana i podenerwowana, bo wiele zadań z kalendarza wciąż pozostawało w kalendarzu. Do momentu, w którym uzmysłowiłam sobie, że żaden system produktywności, żaden, choćby najpiękniejszy kalendarz nie pomogą mi, jeśli nie zrozumiem, dlaczego nie mam tego czasu.