Tak, sama kiedyś byłam niewolnikiem, może jesteś to teraz ty, albo może są nimi nasze dzieci? Jesteśmy niewolnikami pieniędzy. Żyjemy dla pieniędzy, a nasze życie ucieka nie wiadomo gdzie, bo ciągle jesteśmy w pracy, bądź na zakupach upłynniając nasze ciężko zarobione pieniądze.
Człowiek od zarania dziejów pracował, aby przetrwać. W czasach dzisiejszych duża część społeczeństwa pracuje dla statusu, żeby pokazać całemu światu jak ma ‘dobrze’. Niemniej jednak nadmienić trzeba, że w tym wyścigu szczurów zawsze znajdzie się ktoś, kto ma więcej. Nie ważne, czy masz ‘wypsiony’ samochód, super telefon, najnowszy model laptopa nadal jesteś jednym z milionów, które posiadają podobną rzecz. Wyznacznik wątpliwego statusu społecznego, ale czy szczęścia? Czy faktycznie potrzeba nam tego wszystkiego, czy rzeczywiście sprawia to, że jesteśmy szczęśliwsi?
Niewolnicy XXI wieku
Odezwać się mogą ludzie posiadający piękny dom, wspaniały telefon, przez co próbują pokazać jacy są bogaci, i że osiągnęli życiowy sukces. Czy aby na pewno? Bardzo często taki sukces jest okupiony ciężką pracą, brakiem rodziny, prywatnego życia, prawdziwych przyjaciół, czy i niejednokrotnie brakiem sumienia i przekrętami. Czy to jest sukces? Media, rząd i właśnie Ci bogaci chcą abyśmy tak myśleli, chcą abyśmy tyrali całe życie, w skutek, czego sprzedali samego siebie.
A co gdyby tak powiedzieć nie? Nie zależy mi na super telefonie, najnowszym modelu samochodu, czy telefonu, ogromnym domie, tysiącu innych dupereli. Okazało by się, że rzeczy straciły wartość, że bogaci, wcale nie są bogaci, a jedynie pokazują więcej. Nie ma się co dziwić, bo to pierwotne instynkty, to tak jak ptaszek zbiera rureczki, błyskotki, aby znęcić wybrankę do gniazdka, tak samo robi człowiek. Z tą różnicą, że człowiek nie ma umiaru, nie wie kiedy powiedzieć stop i już nie nęci wybranki, a własne ego. Jak powiedzieć im nie? To naprawdę proste, wystarczy spojrzeć na własne życie i zastanowić się, co w nim tak naprawdę jest ważne. Nie mówię, aby być wolnym należy zrezygnować z pracy i zostać pustelnikiem. Zwyczajnie pracuj mniej. Po co tyrać do późnych godzin, po co robić nadgodziny, czy faktycznie jest to Ci tak bardzo potrzebne. Nie mówię o sytuacji, kiedy ktoś chce wybudować dom, lub nie ma samochodu, który jest mu niezbędny do życia. W takim wypadku trzeba jakoś zarobić, ale czy faktycznie największy dom w okolicy jest najlepszy, czy najnowszy model samochodu konieczny, a zupełnie dobry i spełniający nasze wymagania telefon zostać wymieniony na nowszy, ‘lepszy’ model? Żyjemy na pokaz, na pokaz żyją również nasze dzieci ubrane w markowe dresiki, szaliczki, czapeczki za setki złotych. Co z tego wszystkiego skoro nie mogą się nawet pobawić żeby ich nie wybrudzić? Jednak rodzice chcą dać swoim dzieciom to, co jest najlepsze, według świata, chć wszyscy doskonale wiemy, że szczęśliwe dziecko, to brudne dziecko.
Ten wpis to wstęp do całej serii o tym jak żyć szczęśliwiej za mniej, czyli „Szczęście dla każdego”. Gdzie omówię pokutujący obraz etyki pracy, o tym jak być szczęśliwym dzięki prostemu życiu, o tym, jak łatwo jest spełniać marzenia mając mało ‘przy duszy’. Wszystko to, o czym sama się nauczyłam w ostatnich latach swojego życia. A co wy myślicie o tej zwariowanej żądzy pieniądza?
[mpp_inline id=”55194″]
14 odpowiedzi na “Niewolnicy XXI wieku”
Temat świetny szkoda że tak mało popularny, a pod komentarzami podpisuje się obiema rękami! Tak żyje! Ponieważ nie widzę sensu kupowania mega drogich zabawek z „fischer price” skoro moja córeczka po max pół godziny przestanie się nimi bawić, za to gdy z rolki papieru zrobię jej lornetkę to biega po ogrodzie pół dnia i jest super szczęśliwa. (Podejrzewam że dla tego że biegamy- bawimy się razem a nie daje jej super zabawkę żeby ją czymś zająć i mieć spokój.) Mimo to jednak znajomi patrzą na mnie jak na psychiczną bo zamiast co przysłowiowy tydzień kupować zabawki nie zależnie drogę, chińszczyznę czy pierdołki z gazety to na wiosnę kupiłam tylko trampolinę i basen a reszta to pacynki które sama tworzę itp zabawki. No i oczywiście też się boje przyszłości ( gdy pójdzie do szkoły ) i będzie wracała ze smutną minką i pełna goryczy bo przecież mamę stać więc powinna kupić.
Niestety, istnieje jeszcze inne oblicze współczesnego niewolnictwa, o wiele smutniejsze. Pracuję w dużym państwowym muzeum. Znam wiele osób zmuszonych przez obecne bezrobocie ciężko pracować za kawałek chleba, bo jak nazwać inaczej pracę w pełnym wymiarze godzin, np osoby sprzątającej, za najniższą krajową pensję ? Ci ludzie aby dokonać zakupu okularów czy kurtek zimowych dla dzieci muszą brać pożyczkę np.1000 zł z kasy pożyczkowej i potem po potrąceniach znowu zostaje miesięcznie 1200 na rękę. I tak w kółko. Po 8 godzinach ciężkiej fizycznej pracy (plus dojazdy,) człowiek mający rodzinę, związane z nią obowiązki, często różne problemy zdrowotne, nie ma już ani czasu ani sił na myślenie gdzie by tu i jak dorobić na życie choć bardzo tego potrzebuje, on i jego rodzina. Nie zapominajmy że takich form współczesnego niewolnictwa i wyzysku nie brakuje wokół nas wkoło. Pozdrawiam.
Cieszę się naprawdę ,że dzięki Tobie Ewo będą powstały artykuły na ten temat i mam nadzieję,że nie zabraknie takich komentarzy jak powyżej 🙂 Miło widzieć,że nie jest się samemu w swoich przekonaniach.
Zdrowie, Miłość, Uśmiech, Szczęście, Szacunek , Zaufanie, Przyjaźń – są bezcenne!
Kolejna para butów, nowy telefon, następne kosmetyki do włosów – niepotrzebne.
Trzeba doceniać to co mamy i odkopać wszystko to o czym dawno zapomnieliśmy- nie dajmy robić sobie prania mózgu! 🙂
A z ludźmi, którzy mają inne cele i wartości i wmawiają nam „jak powinniśmy żyć w dzisiejszych czasach” się po prostu nie dogadamy, nikogo nie da się zmienić, jeżeli ktoś nie pragnie się zmienić. Lepiej zaoszczędzić nerwy i najprościej w świecie uciąć rozmowę, albo odpuścić.
Pozdrawiam serdecznie Wszystkich , którzy żyją tym Blogiem i jeszcze raz gratulacje Ewo,że coś takiego tworzysz!
Ania
świetne historie „w temacie”
http://zwierciadlo.pl/2011/czytelnia/wyruszam-dalej
Oby więcej ludzi miało takie podejście. Wtedy moje dziecko nie musiałoby przychodzić do domu ze smutną miną bo jakaś koleżanka czy kolega dostał pod choinkę tablet (w wieku lat 6 dodam). Póki co wciąż uczę moje dzieci odróżniania tego czego chcą bo chcą od tego czego chcą bo mają inni. Osobiście jeszcze muszę nauczyć sama siebie odróżniania rzeczy które są mi potrzebne od zwykłych zachcianek. Pozdrawiam 🙂
Tak Beatko, to ciężka nauka. Sama boję się kiedy pomyślę, że i do mnie ten etap dojdzie. Kiedy będę musiała wytłumaczyć dziecku, że tablet to fanaberia i rzeczy zbędna… będzie ciężko. Trzymam za Ciebie kciuki, oby więcej takich mam jak Ty!
Szczerze…. wcale nie jest łatwo, nie brać udziału w tym wyścigu, presja społeczeństwa jest tak ogromna, że czasami czuję się po prostu bezsilna… Ja jeszcze przed ciążą zrezygnowałam z pracy, mąż opuścił wielką korporację gdy córka miała 3 miesiące, w tej chwili pracuje w domu. Nie przegapił żadnego etapu w rozwoju naszej córki, nie przegapił żadnego uśmiechu, kroczku czy upadku. W tej chwili czekamy na narodziny synka, czasami jest mi aż głupio, że jesteśmy tacy szczęśliwi, kiedy dookoła tyle nieszczęść… Ale znajomi myślą inaczej, dla nich jesteśmy małżeństwem siedzącym w domu, dla nich człowiek wartościowy to ten, który tyra od rana do wieczora. Jesteśmy dziwni, bo nie oglądamy TV, nie mamy telefonów dotykowych!!! i to nie dlatego, że nas nie stać, tylko według nas mają słabą baterie i są zupełnie niepraktyczne. Nawet własna siostra mnie nie rozumie, pomagała mi kiedyś wybrać samochód, wciąż wciskając super sedany, nie potrafiła zrozumieć (mimo, że sama ma dwójkę dzieci), że ja potrzebuję kombi. Bo przecież to takie brzydkie auta, a sedan świetnie się prezentuje. W końcu zirytowana stwierdziła, żebym kupiła sobie traktor z furmanką, skoro nie zależy mi na tym żeby „wyglądać” wśród ludzi…
Masz rację, panuje ogromna presja społeczna na posiadanie. Doskonale rozumiem to co przeżywasz nawet w kwestii rodziny (mam dokładnie to samo), ponieważ i moje najbliższe otoczenie nie rozumie moich wyborów i staroświeckich telefonów, tak jak mówisz te dotykowe mają słabą baterię. Najważniejsze Natalio to być szczęśliwym, mieć swój malutki świat który powoli się będzie rozprzestrzeniał. Bo może to źle zabrzmi ale na dzień ostatni zostaną nam wyłącznie wspomnienia z życia. Problem pojawia się, gdy te wspomnienia to wyłącznie praca i poświęcenie. Dziękuję za Twój komentarz. Ewa
Cudownie!!! To właśnie wpisuje się w moją nową ścieżkę życia. Wprawdzie została ona wymuszona nieco przez okoliczności, kiedy to po macierzyńskim moja cudowna korpo-fabryka podziękowała mi za kilkanaście lat pracy. Jednak dziś z perspektywy kilku miesięcy spędzonych w domu z moim synkiem stwierdzam, że to najlepsze co moja korpo-fabryka mogła mi podarować.
Czikita, to właśnie takie okoliczności sprawiają, że odkrywamy prawdziwe życie! Już wielokrotnie przekonałam się, że to co niby „najgorsze” było najlepszą rzeczą jaką mnie spotkało. Bardzo się cieszę, że jest coraz więcej szczęśliwych osób, takich jak Ty i Twój synek!
Super że zaczełaś ten temat, ja tez staram się wieść proste życie i do szczęscia wcale nie trzeba dużej ilości rzeczy. A to co w życiu najważniejsze czyli miłość i zdrowie nie da się kupić.
Masz rację Rose! Miłość i zdrowie, tak mało doceniane a najważniejsze, bez nich jest tak ciężko! Dzięki za mądre słowa!
Jak bliska memu sercu ideologia!!! Jestem na etapie uwalniania się od „mieć” na rzecz „być” i „żyć”. Trzymajcie za mnie kciuki 🙂
Madziu trzymam i to mocno! Powodzenia!